Powielam myśli, od kótrych uciekam.
Jeden z tych momentów, w którym dobiegasz do pewnego punktu gdzie możesz w końcu przystanąć, a okazuje się że najchętniej pominąłbyś tą chwile i od razu przeszedł dalej. Tak wiele sprzecznych wątków, informacji, uczuć, odczuć, emocji, słów tych spokojnych jak i przekleństw rzucanych w gniewie... Kurwa, jak wiele we mnie siedzi. Czuje się napęcznięty od środka tym wszystkim co sprzeczne ze sobą. Chyba sobie nie radze. To nie jest moment, w którym należy podjąć decyzje wręcz odwrotnie, musze to strawić.
Wziąć głęboki oddech, odetchnąć, odpocząć i strawić na spokojnie każdy kęs tego paradoksu kipiącego w żołądku.
Rzeczy, które kocham, o których marzyłem, marze nadal, odłożone na półke czekające na spełnienie, przewartościowują się. Nie wsztstko to czym było wcześniej, jest takie nadal.
Najchętniej wyrzuciłbym wszystko słowo po słowie. Do tego trzeba źródła, które te słowa przyjmie.