A może zbyt wiele wymagam?
A może obwiniam nową miłość o błędy starej i to jest mój największy błąd?
Z zimną krwią popełniam morderstwo na uczuciach.
Sepuku na własnej duszy, na własnym sercu, na własnym sumieniu...
W każdym nowonapotkanym facecie szukam cząstki Ciebie, nie potrafię rozgraniczyć
przeszłości z tym co jest, nie potrafię oddzielić dobra od zła.
Znowu trafiłam pechowo, zbyt wiele oczekiwałam?
Za bardzo był przesiąknięty Twoim charakterem?
Być może miał Twoje oczy,
być może miał tak samo zniewalający uśmiech...
A jego ramiona były tak silne jak Twoje.
Potrzebowałam tylko krótkiej rozmowy, znaku "jesteś dla mnie ważna".
Nie wierzę w brak czasu.
Zawsze podziwiałam pary, które pomimo upływu czasu wciąż były w sobie nieziemsko zakochane,
wciąz robiły dla siebie wszystko, a ogień, który w nich płonął wraz z upływem czasu rósł w siłę
zamiast gasnąć.
Nigdy tak nie umiałam, moje relacje z innymi były porażką.
Kończyły się szybciej niż się zaczęły, a chłód w moim sercu po krótkim czasie panował większy niż
na Antarktydzie.
Był jak Ty, nadal jest.
Z tą różnicą, że Ty nie ignorowałeś tego co do Ciebie mówię,
kiedy prosiłam o rozmowę - rozmawiałeś,
gdy prosiłam o spotkanie - przychodziłeś.
Nie katowałeś mnie głuchą ciszą,
wolałeś wykrzyczeć mi w twarz najgorszą prawdę niż przemilczeć sprawy ważne.
Wiedziałeś, że brak odzewu doprowadza mnie do błędu, że kiedy się nie odzywasz dostaję palpitacji serca.
On tego nie wie.
Nie wie, że poddenerwowana patrzę na telefon kiedy się nie odzywa,
nie wie ile razy mordowałam go w myślach za to co robi.
"Jesteś delikatna" - owszem, jestem, ale tylko kiedy mi zależy.
Bo uczucia to czysta destrukcja.
Zabawne, jeszcze wczoraj pisałam o tym jakim lekarstwem jest Twoja miłość.
Dziś ona jest dla mnie przekleństwem.
"Minione kłótnie wciąż czuję na ciele, gniew Twoich oczu moim więzieniem.
Odbicie w lustrze, twarz przyjaciela - zobacz choć raz jak bardzo się zmieniasz. "