w zyciu bywa tak, ze poznajesz kogos wartosciowego, na kim ci zalezy, z kim czujesz sie swobodnie, szczesliwie,
nie masz zadnych zahamowan, bowiem ufasz mu, wierzysz, ze stara sie on zrozumiec ciebie i twoje problemy, chce byc przy tobie.
myslisz: "heh, ale mam szczescie, ze spotkalem/am kogos takiego", majac nadzieje na przyjazn, ktora bedzie trwala i trwala,
bez wzgledu na przeciwnosci losu i gorki, pod ktore trzeba wejsc.
i coz dzieje sie wtedy?
gdy osiagasz szczyt radosci, optymizmu i nadziei, ta osoba odchodzi... i choc internet to wspanialy wynalezek nigdy nie odda tego,
co bylo, a co chcialbys/a, aby trwalo dopoki ty sam nie przestaniesz w to wierzyc.
ZYCIE.
A., N., E., W., O., i wiele, wiele innych, w ktorych pokladalam nadzieje... smutno i zal.