Zmiana towarzystwa? To chyba nic zlego. Czasami to niezaleznie dziejaca sie rzecz. Czlowiek sie zmienia, wraz z nim otoczenie, tracimy przyjaciol i zyskujemy nowych.
Mysle ze utrata przyjaciela nie boli AZ tak jak jego pozniejsza zmiana na naszych oczach. Ktos kto Ci sie wydawal w jakims zawsze stopniu OK wobec Ciebie, ktos kto byl kiedy bylo trzeba, ktos kto doradzil i byl dla Ciebie w pewnym stopniu wazny nagle okazuje sie inna osoba niz Ci sie wydawalo. Rodzi sie wtedy pytanie czy udawal kogos kim nie byl przyjazniac sie z Toba, czy udaje teraz, chcac pozyskac nowych bliskich mu ludzi, aby nie zostal sam.
Glupota ludzka zaczyna sie wtedy kiedy ktos przez cale zycie wiedzial, ze jest obgadywany, wyzywany i po prostu nie lubiany a w jednej chwili pozwala zblizyc sie osobie, ktora czynila wyzej wymienione rzeczy. Po co? Po to aby nadal nie byc samotnym ? Po to aby poczuc sie " dowartosciowanym". bo osoba ktora mnie nienawidzila nagle chce sie ze mna przyjaznic? Glupie, ale i zarazem imponujace. Imponuje mi tu osoba, ktora potrafi "przekabacic" ow osobe do siebie, aby ta zapomniala o wszystkim i nagle traktowala ta osobe jak bostwo.
Takie sprawy maja swoja date waznosci i zazwyczaj czesto i szybko staja sie przeterminowane.
Love!