Mam teraz swoje cztery kąty tu i mam je i tam, oficjalnie zostałam studentem, z legitymacją i indeksem, poznaję życie w wielkim mieście, jeżdżę tramwajami i autobusami, jestem po inauguracji pierwszego roku, tęsknię i wracam pociągiem w domowe progi, mam cudowne weekendy, po których pakuję się i wracam do codzienności, która ostatnim czasem nawet bardzo mi odpowiada. Może to kwestia czegoś nowego, miejsca, ludzi, okolicy, sposobu życia, może dorastam do tego wszystkiego, co mam tu i tam. Poniedziałek zacznę wczesnym rankiem, ale kwestia celu, dążeń i nowych dni jest naprawdę miła, zacznę dzień we wspaniałym towarzystwie i wyruszę z uśmiechem na pierwsze studenckie ćwiczenia. Dam i daMy radę, wierzę w marzenia. Chciałabym, by taki stan trwał aż do zimy, bo teraz okolice stają się złotojesienne, tak bardzo mi się to podoba. Choć marzną dłonie, wnętrze jest gorące, a przecież to liczy się najbardziej.