Stres cały czas miesza mi się z uczuciami niechęci, złości i zobojętnienia. Ciężko oceniać coś, gdy jeszcze trwa, i gdy nadal pewności nie mam żadnej. Właściwie mam jedną, jeśli chodzi o sprawy studenckie, i to moje koło ratunkowe cieszy mnie, mam się na czym oprzeć w zasadzie. Spełnianie marzeń, życiowych, jest trudne, teraz wiem o tym pięć razy bardziej. Trzymają mnie przy życiu i jeszcze przy chęciach tylko jedne dłonie i tylko jeden uśmiech. W dodatku w Tym towarzystwie odnajduję wiarę, choć wciąż się boję. Trudno jest opanować strach przed nieznanym. I cieszę się też z dnia wczorajszego, z wizyty na uczelni, śmiesznej bądź co bądź. Chwile szczęśliwości tego lata są specyficzne, przecież od maja jest zupełnie inaczej. Dobrze mi, że mam z kim się w tym odnajdywać, i właśnie dlatego jest niezmiennie najlepiej.