nie ma lepszego miejsca na twojej ograniczonej mapie żywotności
gdzie tlen smakuje tak samo, jakby z odzysku, z dala od jodu, turpistów i echolalii (fryzura-ura prosto od wilczura)
miewam odczucia typowo miętowe myśląc o ulicy biegnącej ku górze, ku czemuś górnolotnemu
tylko tam z komunikacji niby-śród-miejskiej korzysta miś, pluszowy gość razy dwa
tylko tam ludzie bardziej niż gdziekolwiek indziej nie widzą dla siebie przyszłości (chcą widzieć lepiej widząc więcej)
muszę wrócić w miejsce, w którym wszystko jest młode, niekontynentalne i mało zarozumiałe
muszę wrócić w miejsce, z którego widać wiatraki
//nie ma aparatu, nie ma zdjęć, nie ma życia//