chyba nigdy nie czułam się tak strasznie.. cały mój świat po prostu się zawlił.. tak cholernie cieszyłam się, że w końcu będę mogła go przytulić.. dziś zrozumiałam dlaczego ludzie twierdzą, że związki na odległość nie mają sensu.. nie spałam wczoraj do 4, martwiłam się strasznie, po prostu czułam to, że stało się coś złego... nie wiem jak ja sobie bez niego poradzę.. był zawsze, zawsze mogłam się do niego zwrócić, a teraz... teraz nie ma nic. są łzy, które nie mają końca. najgorsze wakacje w życiu. straciłam wszystko w ułamku sekundy. nie chcę juz nigdy kochać. nie chce nikogo innego. zawsze bałam się, że go stracę i stało się... miałam tylko jego, tylko on mnie znosił, kochał. chcę go tu, obok siebie, blisko. jutro mialo być najlepiej na świecie, miało.. nie wiem czym sobie na to wszystko zasłużyłam. zostałam sama jak palec. w sumie to chcę już do szkoły. mam nadzieję, że spotkam tam jakichś fajnych ludzi. ale i tak nikt nie zastąpi mi jego... dawno nie bylam w takim stanie. w sumie to myślałam zawsze, że to z nim będę do końca. taaa... chcę już kilka lat później, zapomnieć, nie kochać.. przeżyłam z nim najlepsze 534 dni. 534 dni smutku, radości, łez, a co najwazniejsze.. 534 dni miłości. dziękuję mu z calego serca za wszystko co dla mnie zrobił. za każde dobre słowo, za każdy opieprz który był motywacją do walki, za każde " kocham", za każdą chwilę którą mi poświęcił, za każdą kłótnię, bo dzięki nim potrafiłam zdać sobie sprawę jak ważny dla mnie jest, po prostu dziękuję.. kocham go strasznie, nie wiem jak ja sobie poradzę.. chciałabym aby teraz napisał, że to był głupi żart, że będzie jutro i że kocha najmocniej na świecie. niestety to prawda.. moje życie straciło sens. życzę mu jak najlepiej, chcę aby był w końcu szczęśliwy. aby dostał tyle szczęścia ile sobie wymarzy, bo zasługuje na to. zasługuje na wszystko co najlepsze.