Bittersweet memories.
Dodano: 24 KWIETNIA 2011
Z roku na rok święta wielkanocne są dla mnie coraz bardziej przereklamowane, aczkolwiek tegoroczne były najlepszymi dotąd, pomijając to, że nie nawidzę chodzić do kościoła święcić jebanego koszyka, po prostu.. nie i tyle, bo nikomu innemu nie chce się ruszyć tyłka. Z roku na rok wszystko staje się takie... wymuszone, ' o muszę być pierwsza z koszykiem na stole ! ; mój jest największy i najpiękniejszy ; mam najwięcej w koszyku, ksiądz będzie zadowolony ; mój musi być na samym środku, go ksiądz najczęściej i najmocniej właśnie je święci ' , nosz kurwa mać. Wyjazd też się udał i mam kolejne powody i argumenty by powiedzieć jak moja rodzina jest pokręcona i zajebiście zajebista, pomimo tego, że goście byli wcześniej niż my sami, bo nie chciało mi się spieszyć do domu z kościoła, Mateusz powtarza wszystko co usłyszy, zostałam porządnie zlana wodą za jutrzejszy dzień, grałam z Wojtkiem i Gośką w coś co przypominało badmintona, tyle że dziecięcymi rakietkami, ganiał mnie goły Mateusz pedofil, dostaliśmy opierdol za niezapowiedzianą wizytę w wiejskim zoo. Czasem aż mnie to wszystko przeraża. W obie strony jadąc autem przeczytałam prawie do połowy ostatnią część Zmierzchu, dzięki temu miałam zajęcie na cały Boży dzień, który był gorący do 36 stopni w słońcu..
To tak na szybko.. spóźnionych wesłoych świąt ;)
Kończę z tym ! OT CO ! albo chociaż się będę powstrzymywać !
