4.06.2008 - 25.08.2008
Dwa miesiące i 3 tygodnie, w ciągu których dała mi tak dużo szczęścia i radości.... Czas niepewności i oczekiwania na to, co z niej wyrośnie.... Czy kundelek, czy wilczur... Tyle zamartwiania się czy damy sobie radę z dwiema sukami, czy nie będą się gryzły i takie tam pierdoły... Wydawało się, że to najważniejsze problemy, z którymi będziemy musieli się zmierzyć... z którymi ja chciałabym się zmierzyć, a nie będę miała tej szansy bo ona odeszła.... Alta, moja malutka Alta odeszła na zawsze... Na moim podwórku, zginęła pod moim samochodem prowadzonym przez moją mamę. Wpadła pod koła. Uderzenie za silne jak na takiego małego psiaka... Śmierć na miejscu... Została jeszcze zabrana do weterynarza ale nic nie dało się zrobić. Nie cierpiała. Nic nie czuła. Została po niej tylko plama krwi na trawie, szelki, smycz i gumowe zabaweczki, które zakopaliśmy razem z nią... Była pierwszym zwierzakiem, jakiego kiedykolwiek straciłam... Była ukochanym zwierzakiem... Sprawiała, że na twarzach wszystkich co do nas przychodzili pojawiał się uśmiech bo robiła rzeczy nieprawdopodobne... Miała tyle energii i chęci do życia. Miałam co do niej tyle planów.... Tak bardzo chciałam żeby przy moim domu biegały dwie piękne suki... Nie po to znaleźliśmy w ciąży, nie po to lekarz uratował szczeniaka przy cesarskim cięciu, nie po to wykarmiłam ją butelką i wywalczyłam z rodzicami, żeby mi ją zostawili i nikomu nie oddali, żeby teraz ją stracić. Na zawsze. I teraz nigdy nie wybaczę sobie, że jej nie oddałam. NIGDY.
Napisałam to tu bo nie chcę każdemu na gg oddzielnie pisać co się stało. Bo za bardzo mnie to boli. I tak teraz płaczę... Więc chcę żeby każdy przeczytał to tutaj i nie poruszał tego tematu nigdy więcej.
Nigdy o Tobie nie zapomnę.... Kocham Cię i dzięki za wszystko Psiaku....