Konieczie wyraź swoją opinię ! :)
Tańcząca w ciemnościach - Rozdział 20
Słońce przedarło się przez przez okno, kładąc swoje promienie na twarzy śpiącego Maksa. Zmarszyczył nos i przekręcił się na drugi bok. Przez całą noc męczyły go koszmary, sen przyszedł dopiero nad ranem. Śniło mu się, że porywacze wrócili po Lenę, a on nic nie mógł zrobić.
Podniósł niechętnie powieki, pokój wypełniało przyjemne światło. Mężczyzna obrócił twarz w stronę zegarka. 6:50. Pokręcił głową i powoli podniósł niewyspane ciało. Skierował się do toalety, miał nadzieję, że chociaż zimny prysznic postawi go choć trochę na nogi.
Ospale przebierał stopami po chłodnej posadzce. Przed drzwiami łazienki wyciągnął ramiona w górę, chciał rozciągnąć obolałe mięśnie. Odpowiedział mu jedynie ból barku - pozostałość po kontuzji sprzed kilku lat.
Wyjrzał przez okno, słońce wisiało na niebie. Ochota porannego joggingu okazała się silniejsza od niego. Naciągnął na siebie krótkie spodenki, wsunął stopy w wygodne buty, włosy przeczesał jedynie palcami i był gotowy.
Chwilę potem rozległ się trzask zamykanych za nim drzwi.
Pot lał się po jego skroniach, ale on nieprzerwalnie biegł brzegiem morza. Potrzebował tego wysiłku. Obrzucił wzburzoną i na pewno chłodną wodę rozmarzonym wzrokiem. Obudziła się w nim słabość do pływania. W biegu pozbył się butów i gwałtownie skręcił w stronę morza. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, żeby najpierw powoli zanurzył się. Musiał przyzwyczaić rozgrzane przez słońce ciało do przyjemnego, ale i niebiezpiecznego chłodu. Zwolnił. Powolnymi krokami pokonywał dystans. Wciągnął głęboko powietrze, gdy całkowicie ukrył się pod powierzchnią wody. Na jego ciele momentalnie pojawiła się gęsia skórka.
Nie sądził, że Lena przygląda się mu, gdy gwałtownie wyskoczył z morza i głośno się roześmiał. Na ten widok na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Usiadła na plaży i zatopiła się w marzeniach. Tak bardzo chciała, żeby ten facet był ojcem jej dziecka. Wiedziała, że może mu ufać. Czuła, że nie skrzywdzi jej. Dodatkowo w jej sercu zaczęło kiełkować coś znajomego. Pamięć wróciła w małym kawałku, pokazując jej element jej młodości. Ich pierwsze dogłębne spotkanie ciał. Zamknęła powieki i położyła się na rozgrzanym piasku.
Niepokoił ją fakt, że Karol coraz bardziej ingeruje w jej życie. Nawet jeśli to on jest ojcem maleństwa, na pewno się z nim nie zwiąże. Bała się go. Jego głos wydawał się jej dziwie znajomy.
Odgoniła od siebie złe myśli. Położyła szczupłą dłoń na lekko zaokrąglonym brzuchu. Westchnęła, czując jak słońce przebiła się przez pierwsze warstwy skóry. Pozbyła się szortów i koszulki na krótki rękaw. Zostawiła jedynie kapelusz na głowie. Chwilę potem pogrążyła się w lekturze książki, którą wzięła ze sobą.
Na oblanych lekko opalenizną długich nogach Leny, Maks złożył dwa pocałunki. Kobieta roześmiała się i przyciągnęła go do siebie. Całowali się, czując że rośnie w nich pragnienie. Spojrzeli na siebie wymownie. Devere zbliżył usta do jej ucha.
- Kolacja u mnie? - wyszeptał.
- Jeśli ty coś ugotujesz. Ja nie jestem w tym za dobra - uśmiechnęła się.
Położył się obok i zamknął oczy.
- Przed wyjazdem z Warszawy uwielbiałaś moją kuchnię, bardziej niż swojej mamy.
- Nie chwal się tak już - rozbawiona szturchnęła łokciem jego bok.
Zapadła między nimi cisza. Kobieta zastanawiała się czy powiedzieć Maksowi o wizycie jego kuzyna. Bała się rekacji kochanka. Wiedziała, że jeśli chodzi o Karola jest dość impulsywny. Czego przykładem była wczorajsza sytuacja przed śniadaniem. Właściwie przed seksem na śniadanie.
Spojrzała na jego idealne ciało. Poczuła ukłucie zazdrości dochodząc do wniosku, że musiał mieć dużo innych kobiet przed nią. Świadomość, że to właśnie ją kocha dawała jej pewną satysfakcję i przewagę.
Z rozmyślań wyrwał ją zdenerwowany głos Maksa. Podniosła na niego nieobecny wzrok. Zmierzał w kierunku Karola. Zacisnął pięści, a chwilę potem podniósł kuzyna za jego koszulę bez żadnego problemu.
Kobieta zerwała się i pobiegła w stronę dwóch mężczyzn. Dopadła ramienia kochanka.
- Maks zostaw go! Nie warto.
- Wczoraj w nocy mówiłaś co innego - Karol wygiął usta w szyderczym uśmiechu.
- O czym ty do cholery mówisz? - głos Leny ociekał wściekłością.
- Dobrze wiesz o czym.