Zdziwiły mnie słowa Harry'ego. Byłam szczęśliwa, ale bałam się, że to co mówi, że to chwilowe uczucie, że nie czuje tego co ja. Postanowiłam nie angażować się narazie, bo nie przeżyję porażki.
Minęły 2 miesiące od naszej rozmowy. Zaczęła się szkoła. Z Harrym spotykam się często, ale nie jesteśmy parą.
Dzisiaj pierwszy dzień szkoły po wakacjach. Wstałam o 6:30, ubrałam się, ogarnęłam, wzięłam plecak i zeszłam do kuchni.
Zjadłam śniadanie, pogadałam chwilę z mamą i wyszłam do szkoły. Lisa miała na mnie czekać w ustalonym miejscu. Gdy do niej doszłam, razem powędrowałyśmy w strone tego okropnego miejsca, zwanego przez uczniów budą, a przez nauczycieli i rodziców szkołą. Nie cierpię tego miejsca, zabrało mi całą młodość. <lol> Wchodząc na plac szkolny podeszła do mnie szkolna barbie.
-Hej Van. - zaczęła. - Jak tam Harry?
-Y, Jennifer, od kiedy my ze sobą gadamy? Weź spadaj na drzewo banany prostować.
-No bardzo śmieszne.
-Nie tak śmieszne, jak twoja twarz, ale ujdzie, nie dziewczyny? - pytanie skierowałam w strone jej pustych koleżanek.
-Chciałam ci tylko powiedzieć, że Harry będzie mój.
-Tak, tak. Napewno Jen. A teraz zejdź mi z drogi, bo ci przypadkiem mogę ten ryj wyprostować. A tego chyba nie chcemy, nie będzie się z czego śmiać, chodzenie do szkoły wszystkich uczniów straci sens.
-Grozisz mi?
-Zgadłaś.
-Jeszcze zobaczymy.
-Jen, nie boję się ciebie, ani twoich zamiarów.
-Odbiję ci Harry'ego.
-Spróbuj, a źle skończysz. Zresztą, Harry wie jak tapeta wygląda, nie potrzebna mu do tego twoja morda.
Tym ją chyba zgasiłam, bo odsunęła się, a ja mogłam swobodnie iść w stronę budynku szkolnego.
Na początku było spotkanie organizacyjne, a później lekcje, również organizacyjne, więc w sumie nie wiem po co brałam plecak.
O 14.15 wyszłam ze szkoły, bez Lisy. Przyjechał po nią Louis.
Wolnym krokiem szłam w stronę domu. Myślałam o tym, co mówiła Jennifer. Jeśli.. uda jej się zabrać mi Harry'ego.. Nie daruję jej. Nie pozwole jej na to. Zniszczę ją. Mam gdzieś konsekwencje. Harry jest dla mnie cholernie ważny i nie moge go stracić w tym momencie, gdzie zaszłąm tak daleko.
Po 15 minutach byłam w domu. Na stole w salonie leżała karteczka, a jej treść wyglądała następująco:
Córciu, Lucas musiał lecieć do Los Angeles, do swojej matki, poleciałam z nim. Jest z nami Lauren. Dowiedzieliśmy się o wszystkim rano, nie mieliśmy czasu, żeby przyjechać do szkoły i Cię powiadomić. Wracamy dopiero za dwa tygodnie. W szawce w swoim pokoju masz schowane pieniądze i kartę kredytową. Za dwa dni przyjedzie do ciebie ciocia Jasmin. Zadzwonię do Ciebie jutro. Uważaj na siebie, i nie bądź zła. Mama.
Yeah! Zostałam sama w domu. Restauracją pewnie się ktoś zajmuje.. Wpadnę tam później. Tylko zastanawia mnie ta ciocia Jasmin.. Dlaczego akurat ona? Nie wiem, ale w sumie fajnie. Jest młoda, ma 23 lata.
Poszłam zjeść obiad, później wyszłam z domu. Spotkałam Harry'ego.
Inni zdjęcia: 1541 akcentova944 photoslove25Kolarka czy kolarzówka ? ezekh114niedzielnie locomotivLisek ajusiaAlpy ajusiaEhh patusiax395Ja ajusiaTrw damianmafiaAqa park bluebird11