W ostatnim czasie głośnym echem odbiła się niczym piłka na korcie tenisowym informacja o nagiej sesji pani Agnieszki Radwańskiej. Dla jednych to nic specjalnego, a dla innych skandal porównywalny do zamordowania kogoś.
Nie zamierzam zagłębiać się jakoś szczególnie w ten temat, bo stoję z boku tego wszystkiego, mówiąc slangiem - nie rusza mnie to. Uważam, że była to całkowicie prywatna decyzja pani Radwańskiej i nie muszę jej za to ani chwalić, ani tym bardziej potępiać.
Rozbawiła mnie jednak do łez informacja o wyrzuceniu jej za ten czyn przez Krucjatę Młodych (czy jak to się tam nazywa) z zaszczytnego miana ambasadora Chrystusa (czy jak to tam nazywają).
Uznali, że nasza tenisistka osiągnęła moralne dno, ponieważ wzięła udział w sesji promującej zdrowy tryb życia. Organizacja, która się tym zajmuje fotografuje w taki sposób zarówno mężczyzn jak i kobiety, które ze względu na swój zawód muszą prowadzić zdrowy tryb życia.
No cóż. Jej błędem było to, że kiedyś przyznała się, że "nie wstydzi się Jezusa", za co została pokochana i niemalże u-santosubito-wana przez organizacje katolickie, a dzisiaj najchętniej spalili by ją na stosie za te zdjęcia. Cały myk polega na tym, że na owych zdjęciach ani nie widać jej piersi, ani pośladków. Przez tą organizację zostałem wprost zmuszony, żeby znaleźć jej zdjęcia i zobaczyć o co im chodzi. Nie doszukałem się niczego sprośnego.
Śmiesznym jest to, że oni uważają takie pozowanie za coś absolutnie niemoralnego, gorszącego, "obrażającego Boga".
Kiedyś słyszałem, że Bóg jest wszystkowidzący i wszystkowiedzący, więc jaka jest różnica dla Niego, czy ktoś jest nagi, albo nie? Z tego co czytałem w Biblii, Bóg stworzył człowieka nagim, a ubranie jest symbolem nieposłuszeństwa...
Oczywiście, nie wyobrażam sobie, żeby nagle ludzie mieli chodzić wszędzie nago, ale dla mnie hipokryzją jest uznawanie pozowania w wersji jak najbardziej grzecznej (czyli sesji bez ukazywania "strategicznych części ciała") upadkiem moralnym.
Ale z życia wiem, że krowa, która dużo muczy mało mleka daje, a najgłośniej krzyczą ci, którzy mają najmniej do powiedzenia.
Przykład wprost sprzed tygodnia:
Mój znajomy, całkowicie oddany Kościołowi, ultrawzorowy katolik (właściwie spokojnie można go nazwać katolem), który uwielbiał pouczać wszystkich wokół, obrażać homoseksualistów i wysyłać ich na leczenie, wielki moralizator młodzieży, należący do stowarzyszenia katolickiego, będąc w jego zarządzie, prowadzący szkolenia i nauki z dziedziny czystości i moralności chrześcijańskiej parę miesięcy temu się zaręczył. Ślub zaplanowany był na sierpień 2014, wszystko po bożemu. Aż tu nagle, jak grom z jasnego nieba spadła na mnie informacja o tym, że swoją narzeczoną zaciążył i w tym roku urodzi mu się dziecko.
Dla mnie to zwykła hipokryzja, jakich jest wiele odkrywanych w ostatnim czasie.
I tak pewnie jest w tym przypadku, wielki pan Terlikowski, który jest kolejnym moralistą, a w dodatku strasznie zaślepionym nienawiścią człowiekiem i zarazem publicystą katolickim obecnie również mocno potępia postępek pani Radwańskiej. Zapomniał chyba biedak o tym, że jego żona kilka miesięcy temu też się przyznała, że dziewictwo straciła z nim na długo przed ślubem.
Tak to właśnie wygląda moralność największych moralizatorów, którzy tak ochoczo teraz osądzają postępowanie innych.
Gratuluję im tego, że potrafią drzazgi w oczach bliźnich dostrzegać, tylko, że belek we własnych nie widzą.