Burning Home.

Obudził mnie podmuch gorącego powietrza. Zszokowany momentalnie wciągnąłem powietrze do płuc, czego niestety chwilę później żałowałem bo w 100% był to dym, krztuszenie ustąpiło dopiero po minucie. Ciężko dysząc starałem się zrozumieć co się dzieje, wzrok nie był w stanie przeniknąć dymu, co utrudniało mi podjęcie jakiejkolwiek decyzji.

Instynkt kazał mi uciekać, rozum temu zaprzeczał, byłem świadomy że dym mnie zabije, nie mówiąc już o ogniu który palił się chyba wszędzie. Z jakiej racji jeszcze oddycham?

- Halo?! - Uslyszałem głos gdzieś pod podłogą. Bez namysłu nabrałem powietrza by odpowiedzieć, lecz to był kolejny błąd. Dym wypełnił moje płuca wywołując kolejny piekielnie bolesny kaszel. Krztusząc się miałem nadzieję że mnie uslyszy kimkolwiek jest. Kaszel ustąpił pozostawiając ból na całej szerokości płuc. Mróżyłem łzawiące oczy, starając się ograniczyć wpływ dymu na mój wzrok, mimo moich starań musiałem zamknąć oczy. Pozostały mi 2 zmysły, dotyk i słuch. Na ich podstawie mam się stąd wydostać? Z tego miejsca straciłem nadzieję na ratunek, głosy ucichły przestały cokolwiek krzyczeć. Skuliłem się, podwinąłem kolana pod brzuch zaciskając pięści i powieki z większą siłą.

Chciałem krzyczeć, ale stan organizmu nie pozwalał na wiele nie licząc łez. Czułem coraz większy spokój, całe otoczenie zdawało się oddalać, a ja sam odpływać w niezaną mi przestrzeń. Usłyszałem niewyjaśniony hałas, spore zamieszanie i przekleństwa, aż dziwne że robiła to jedna osoba. Postać zbliżyła się, miała na sobie dziwną maskę, zapewne ułatwiającą oddychanie. Ponownie zakłóciłem plytki rytm mojego oddychania, krztusząc się i kaszląc straciłem przytomność.

Nie wiem co się działo, czułem chłód podłoża kojącego poparzone miejsca, płuca boleśnie dawały o sobie znać, a ja zrozumiałem że patrzę prosto na gwieździste niebo, a jednak przeżyłem.