No i nastał ostatni mój dzień wolny. Za oknem jak na ten okres rzadki widok - świecące słońce i nie kołyszące się już do przesady drzewa. Chciałem już wczoraj napisać nową notkę, ale najróżniejsze sprawy się przeciągnęły, cóż... nie miałbym tak wyjątkowego widoku za oknem. Aż żal się nie wyłonić! Niestety narazie sobie odpuszczę, jestem naćpany Gripexami, a męczący kaszel i skrajny katar straszliwie doskwierają.
Dzwonił do mnie wczoraj Kazio Wihóra i oznajmił, że prezes zapewnił na zebraniu firmowym, że budżet został wstępnie oszacowany, nie trzeba obawiać się o brak zamówień, a "zielonych" brać na "niebieskich". Oznacza to tyle, że proces przyjmowania nowych pracowników na lepsze umowy rusza do przodu. Porządne pieniądze, lepsze warunki, więcej praw. Na to właśnie czekam od 10 miesięcy. Powoli czas na awans. ;))
Dnia wczorajszego, a może dzisiaj w środku nocy, przez chwilę chciałem do kogoś zadzwonić. Pierwszy raz od pewnego czasu, chciałem usłyszeć jej głos i ją przeprosić. Może miał na to wpływ częsty ostatnio stan, bowiem tak jak dnia poprzedniego uskuteczniałem "komediowy Sopot-Trip", tak i wczoraj miałem dzielnicową odmianę tegoż relaksu.
Wracając, spotkałem znajomych i żeśmy zdeczka popili. Na sam koniec weszliśmy z koleżką na kilka tematów i przywoływał momenty, gdy pewna osoba wariowała i cierpiała jak się na nią obraziłem. Podobno bardzo, bardzo przeżywała. W pewnym zaś momencie takie jej zachowania dały mi reputacje bezdusznego, okropnego, nieczułego i patologicznego. Jednym słowem - TYRANA.
Może to dlatego tyle osób się ode mnie odwróciło? Od niewielu oczekiwałem, że będą wiecznie "twarzą do mnie", ale kompletny brak odzewu teraz, czy wcześniejsze negowanie zaproszeń i propozycji to mógł być efekt emocjonalnych dramatów odgrywanych przez chwiejną rozpaczającą dziewczynkę.
Kilka dni temu pod notką koleżanki umieściłem komentarz, raczej godny zauważenia. Nie jest on uniwersalny i zwraca uwagę tylko na jeden aspekt wspominanego problemu, ale jest w nim logika i paru by się odnalazło w takowej sytuacji.
" To nie czasy wczesnego gimnazjum, gdy lubi się osoby za ich cechy, obecność. Z czasem najbardziej lubi się korzyści, które mogą wypłynąć od danego człowieka. Tak to jest, gdy ma się lekką młodość, pełną dobrej zabawy, melanży.
W pewnym momencie zwalnia się jednak tempo swojego życia, dochodząc do wniosków, że to nie tak powinno wyglądać, bo zazwyczaj nie daje się rady sprostać tym wszystkim "dorosłym" obowiązkom. Perspektywa bezliku spraw i bezmiaru zmian, które muszą nastąpić, aby życie mogło się toczyć potrafi zdeczka przygnieść. Taka presja wywołuje u nas zmęczenie i brak sił. Wewnętrznie nie wiadomo za co się złapać; z której strony zacząć. Wówczas wyjściem jest wyznaczenie terminu - np. "od początku roku", aby gruntownie zreformować nasz byt. Kimkolwiek by się wtedy nie było dla rówieśników, często traci się na rzecz "lekkoduchów", którzy nie wykazują chęci zmian. Oni niczym filar trzymają dalej grupę, która w pędzie zgodnym z sentencją Carpe Diem oddala się, pozostawiając zdezorientowanego człowieka na uboczu życia towarzyskiego. Wtedy zdajemy sobie sprawę, że nawet po naszym zniknięciu, oni i tak bawią się tak samo dobrze dalej, a my opuściliśmy w przeszłości osoby, które napewno teraz zostałyby przy nas...
Strasznie nie mogę się doczekać przyjazdu Brackiego w kwietniu. Chodzą mi cały czas po głowie trasy po mieście ...planów już tak na 3-4 dni "zwiedzania". ;D
Inni zdjęcia: Szukam downwardspiral*** coffeebean1I am photographymagicLekcje i lokator/ka pamietnikpotwora... maxima24Carl locomotiv... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24
E TAM Z LEKKA z ciebie moze i jest s k ..hhh.ur... w... y syn ale bardziej na pokaz wedle mnie, tak to widze... ale byles ok i fajnie bylo chodzic chlac latem do parku i wgl trzeba bedzie kiedys!!!tylko juz na szczescie bez zbednego malolackiego p ie hh r...dol...e nia......; >;>;> o wiesz cyzm hehe. i juz nie uciekne jesc pierogow:*