Nadszedł moment, na który czekałem. Mianowicie półmetek dni pracy oraz przejście zmian, czyli 24h przerwy, aby przyjść jeszcze na dwie nocki, na godzinę 18-stą.
Ostatnio wspominałem o kiepskim samopoczuciu i pozytywnej sytuacji w pracy... Nie zawaham się ni chwili, by stwierdzić, że czuje się okropnie. Apogeum było wczoraj rano w pracy, z której musiałem się zwolnić po ledwie dociągniętych 5h, a przy otrzymywaniu wybłaganej przepustki usłyszałem bezczelną aluzję, na podstawie konkretnych przykładów, że trwa fala dawania wymówień, a jednym z kryteriów będzie branie przepustek, zwolnień, chorobowego.
Tak kurwa, wymiotowałem, ledwie się na nogach trzymam i jeszcze może mam wielce potrzebny kiwać się na drabinie przy wiadrze ze skrajnie odpychającym HCl-em, gdy automat stoi.
Dzisiejsze AudiV6 (tzw. 111-tki) w technologii G444 na cztery sekcje szło jak krew z nosa. Dosłownie. Do tego palący ból w płucach. Mam nadzieję, że będzie lepiej. A myślałem, że przytulę z 2-3 wiaderka przed snem... yhhy.
Już wiem czemu mnie dawni znajomi omijają, to pewnie na nich trenowałem uprzejme odpowiedzi :
M: Andżelika, weź popraw te panewki.
A: <poprawia>
LVK: Hahaha, jeleń wieśniaka. Frajer.
A: Ejtam, z wiochy jest, to trochę radości chciałem mu sprawić.
LVK: To lepiej spraw mu kozła do dojenia gardłem...
M: Yyy... A... ...Pszczółki to nie wioska...
LVK: Kujesz mnie słomą w nogę.
(...)
A: <wynosi wózek z ciemnej pakowni>
LVK: O, kurwa. Jak tam ciemno, mokre majty i adrenalinka, zajebiście, co?
A: No, zajebiście... Kartony dla Ciebie znalazłem.
LVK: Burak z Matarni. Daj mi te kartony to se bliźniaka do Twojej chaty dobuduję..
(...)
M: Jak co, to ja w kimę idę, nara <chowa się do piaskarki>
A: Gdzie "M" ?
LVK: Poszedł na chatę.
A: Co?
LVK: Nie, żartuję. Na konkurs poszedł.
A: Co Ty za głupoty pierdolisz, weź chorobowe albo przepuchę.
LVK: Serio, mówiłem Ci wcześniej, że walczy o tytuł mistrza gminy w dojeniu samców zwierząt hodowlanych. Gardłem.
Pozdrawiam piątkowego solenizanta. Tyle dobrej whiskey to ja dawno nie wypiłem... Aż mi się film w domu urwał, hahaha. :)