Hi !
Dnia wczorajszego zdobyłem tak pożądany przez wielu papierek zwany po prostu L4. Kosztowało mnie to troszkę fatygi porannej. Diagnoza lekarza?
Infekcja wirusowa.
Krótka przerwa od obowiązków zdecydowanie jest mi potrzebna. Nie chodzi już tu o aspekty fizyczne, bo na cokolwiek mógłbym narzekać w tej kwestii to byłaby to wina psychiki. Możliwe, że winna temu jest pogoda oraz jesienna aura... Cokolwiek by powodem nie było skutki naprawdę potrafią dać się we znaki.
Znużenie, wewnętrzny niepokój, a w chwili chęci uwolnienia się ze szponów chandry - irytacja i bezsilność.
Zasugerowałem, aby było to zwolnienie na 2-3 dni i zgodnie z moją prośbą ustalono moją niezdolność do pracy do piątku. CWANIACZEK sobie myślicie, bo weekend się zacznie.
Błąd - W sobotę i niedzielę idę do pracy.
Już odczułem efekty odpoczynku. Troszkę swobodniej mi się myśli, tok nie jest zakłócany nacierającą wizją problemów i obowiązków, a widmo wszelkich presji nie zostawia śladu na mojej psychice niczym oddech na szybie.
Co prawda po głowie chodzi mi zarys wyniku ciężkiej sytuacji, ale w przeciwieństwie do mijających już fobii ta może być całkiem realna... i sam będę sobie winny.
Nie boję się najsromotniejszej klęski, którą poniosę, gdy będzie wynikiem wyłącznie mojej nieodpowiedzialności.
Mam trochę powodów do marudzenia. Co, jak co, ale praca jest dobra - jak jest. Nie trafiłem źle, ale irytujący jest system, w którym pracuje, tzw. czterobrygadowy. Może posada w firmie jest pewniejsza i w kwestii zarobienia mam więcej pola do popisu, ale wolałem pracować trzyzmianowo. Miałem wolne weekendy - teraz boję się zapisać do jakiejś szkoły zaocznej czy nawet na kurs Prawa Jazdy, na które odłożyłem. Inaczej by było, gdyby było jak przedtem. Pracowałem osiem godzin, od poniedziałku do piątku, poświęciłem trzy niedziele i miałem 900zł więcej niż najniższa krajowa, na tej głupiej umowie tymczasowej.
Teraz? Zdarzy się, że grafik kwartalny wskaże mi mniej godzin i dostanę jak za wrzesień - 300zł więcej niż n-niższa kr., bo po pięciu dniach po 12h nie chce mi się przychodzić szóstego. Gdybym miał utrzymać dom i rodzinę? Ciężko. Ewentualnie kosztem zdrowia i życia prywatnego.
Firma, w której pracuje jest częścią amerykańskiej korporacji i 9 miesięcy czekam na normalną umowę, a oni cały czas się wstrzymują, bo zastosowali pakiet antykryzysowy. W podobnej sytuacji jest kilkunastu kolegów, i choć nie chciałbym się wywyższać, jestem wyszkolony na parę automatów więcej i nieraz okazałem się kołem ratunkowym dla trwania produkcji. O tyle dobrze, że jestem operatorem jednego z najnowocześniejszych automatów galwanizerskich w Europie i nie mam ciężko, mimo, że często mam kontakt z substancjami niebezpiecznymi, to pracuje zazwyczaj na siedząco - zabija mnie jedynie znużenie czasem. No i monotonia, jak to w produkcji masowej.
Jakie zmiany wnosi umowa, na którą czekam, prócz zmiany koloru stroju z zielonego na niebieski? Przede wszystkim finansowe. Za wspomniany wrzesień pracownik "stały" otrzymał PONAD TYSIĄC JEBANYCH POLSKICH ZŁOTYCH WIĘCEJ za taką samą liczbę godzin pracy i często prostsze czynności - my "zieloni" wykonując mniej wdzięczne zajęcia mamy przecież szansę wykazania się. Prócz tego dochodzą możliwości kredytów, bezpłatnych szkoleń i świadczeń lekarskich. Karnety na siłownie, baseny i inne bzdety.
Wypłata z "trójką na przodzie" to nie Mt Everest marzeń, ale przy odpowiednim wsparciu drugiej połowy dwójki z modelu rodziny 2+1 wystarczy na w miarę godną egzystencje. Nic, tylko jeszcze poczekać.
Ehh... od zwolnienia, przez jesienną depresję, a na pracy kończąc. Życie, kurwa.
Tym co doczytali do tego miejsca życzę powodzenia w edukacji, życiu zawodowym, jak i również prywatnym. Nie dajcie się pokonać szarości, walczcie z monotonią, jak macie szanse ucieczki na chwilę w nieznane i niesprawdzone, korzystajcie. Nowe znajomości i doświadczenia pobudzają umysł i są podświadomym natchnieniem do funkcjonowania w innym rytmie, niż tym narzucanym nam przez codzienność. Pzdrv1am!