Zdjęcie stare, z czasów jak jeszcze nosiłam okulary ^^"
Nie ogarniam swojego niemieckiego. W tym tygodniu nauczyliśmy się kolejnego arcy potrzebnego słówka: Mordattentat - atak samobójczy <3 A na angielskim diarreha (biegunka) co dla mnie brzmi jak dobry tytuł dla horroru XD W ogóle na angielskim było śmiesznie. Rysowanie na tablicy różnego rodzaju dolegliwości w ramach kalambury (identyfikacja zatrucia pokarmowego jako ciąży) wymiata :D
A dziś miałam nieprzyjemność poznać następcę wykładowcy od starożytnej. Nie cierpię gościa...
Ta jego poza "jestem taki inteligentny", "historycy sztuki nie znają się na historii, oglądają tylko obrazki i filozofują nad ich sensem...." I jego wtrącenia o Egipcie... Rozmawiamy o sztuce greckiej, następuje nawiązanie do Egiptu i przez następne 20 minut już tylko Egipt to, Egipt sramto... I zero dzieł sztuki... Ah i jeszcze wywalenie nam z literatury obowiązkowej książek o Egipcie (Bo w języku polskim nie wydano niczego sensownego) i wklejanie na to miejsce.. czego? Bo ja po Anglosasku czytać kur* nie będę -.- Chaos i masakra. Nie wspominając, że przez ostatnią godzinę wykładu usilnie starałam się powstrzymać od zaśnięcia....
Jutro poznamy ostatniego z nowych wykładowców i mam nadzieję, że ten będzie sensowny, bo wykłada moją ukochaną sztukę średniowiecza...
Zastanawiam sie jak mam przeżyć do końca miesiąca za 3 zł, skoro w czwartek mamy obowiązkowe wyjście do galerii, w której bilet kosztuje 7 zł... xD
I (ale to jeszcze nic pewnego, bo ja mojej mamie w takich kwestiach wolę na słowo nie wierzyć XD) w przyszłym miesiącu będę miała nowe glany 8D (identyczne jak te, które mam teraz, bo są idealne <3)