No i pod koniec tej notki docieram w końcu do chwili obecnej... a oto co działo się po Helu~
- Było parę spacerów, z których niewiele pamiętam.
- Kilka wypraw do "hurtowni" (czyli wtajemniczeni wiedzą gdzie xD) w Gdańsku w roli kuriera. Maskota mnie nie poznała. No ale nie zdziwiło mnie to wcale. Przy wszystkich swoich wyprawach do tego miejsca staram się nie istnieć i wsiąknąć w ścianę... może to jest powodem dla którego jeszcze nie miałam dotąd problemów przy odbieraniu zamówień.. Kto wie?
- Mój zgon, troska Remika, który przyjechał do Gdańska, siedział i opiekował się mną przez całą noc, a nad ranem wyprodukował jeszcze masę naleśników <3
- Moja kradzież Remikowej koszuli, która mi się spodobała tak, że jeszcze przez kilka dni nie mógł się jej doprosić (między innymi wywiozłam ją do Starogardu);p
- Nagły wyjazd do domu, czyli jak to mama przekupiła mnie dwiema sałatkami i taką samą ilością ciast.. Dopiero kiedy dojechałam do domu okazało się, że w jednej sałatce jest seler, w drugiej rodzynki (dało się to wydłubać, ale trzeba się było trochę namęczyć), a jedno z ciast nieco odbiegało od moich wyobrażeń, aczkolwiek drugie pochłonęłam w całości i choćby już dla niego samego było warto ;p
- Nie pojechałam na woodstock. Taak. Impreza do której dni odliczałam od zeszłego roku mnie ominęła. Cóż, muszę zacząć uważać na to, na kim polegam...
- Oczywiście już po fakcie okazało się, że ze 3 znajome osoby miały miejsce w namiocie i mogły mnie zabrać.. eh gdyby człowiek wiedział o tym wcześniej... Zostaje mi czekać kolejny rok.
- Nakłonienie Remika do założenia bloga ;p
- Kiedy miałam już wracać ze Starogardu do Gdańska, rodzice przekupili mnie jedzeniem żebym została jeszcze jeden dzień (ah, jaka ja przekupna~!)
- Kot do miziania pilnie potrzebny (w granicach Stg, a po 27 sierpnia 3-miasto i okolice)~! A w ogóle to bym chciałam mieć Nibelunga albo Mane Coona T^T
- Spacer po parku oliwskim i odwiedziny w Rumi i tak piękna pogoda (z pomniejszym deszczem, który tylko przyozdobił niebo w piękną tęczę), że zamiast jechać stamtąd do domu, postanowiłam na chwilę odwiedzić Wejherowo, bo to dziwne mieć bilet metropolitalny Wejherowo obejmujący i nigdy tam nie być. Aczkolwiek nie ma tam nic specjalnego... najlepsze to były po drodze widoki z kolejki..
- Nie wszystko układa się tak pięknie. Ostatnimi czasy wynikła dość niemiła sytuacja, którą pominę milczeniem, bo kto wie, może jeszcze się ułoży, w końcu szansa została dana... Ale zanim to nastąpiło puściły mi nerwy. Wzorcowo wypłakałam się w ramiona Fenia, zostałam pocieszona, dokarmiona i po powrocie do tradycji (czyt. podróży 173), z lżejszym sercem wróciłam do domu. Taak... 10.08 - tę datę będę pamiętać już zawsze. Długo musiałam czekać na te słowa.. ale doczekałam się, spełniło się jedno z moich marzeń. Dziękuję.. przyjacielu <3
- I tu mój nowy, świeży porządek świata znów został zburzony... śladem tego tylko piękna, srebrna róża~
- Zobaczymy jak to się potoczy, póki co ugrzęzłam w domu. Od 13 do 26 jestem tu uwięziona sam na sam z psem... No, jeszcze do wtorku mam siostrę~