18 dni temu, zaczelo się piekło. taki horror dla mnie. Straciłam kogos, kto mial byc przy mnie do końca życia. Ktoś kto obiecal mi, ze bedziemy zajebiście szczęśliwi. Nie popatrzyl na to co ja czuję. Ze jest mi cieżko, ze mam problemy, ze jest taki ogrom spraw za ktorymi nie umiem nadarzyc.. Ja nie przekreśliłam jego problemów, pytałam co się dzieje, nie zawsze ale pytałam. Zazdrościlam rodziny, relacji kontaktu.
Bylam wyrozumiała, stawialam czoła wszystkim problemom.. Bylam zazdrosna, ale kazdy jest zazdrosny o kogos kogo się kocha. Dawaleś mi do tego powody. Dla Ciebie chciałam byc piękna, Ci sie podobac.. tak, marudzilam, bo wiele razy na cos ochoty nie mialam i nie chcialam tego robic, ale robilam. A ja twoje decyzje szanowalam, jak nie chciales isc..
Pozwalalam spac Ci na mojej poduszce, zabierac mi kołdre, pozwalalam pic na imprezach, a sama wracalam samochodem, nei robilam wyrzutów.. Ja wiem, ze człowiek nie jest idealny, ma te swoje zasrane wady i zasady. Mam upierdliwy charakter.. MIAŁAM ! Przekalkulowałam wszystko, zrobiłam rachunek sumienia. I czuje sie lżej, po zmianie.
Zycie tak naprawde nie ma sensu, bez kogos kogo sie kocha. Z kim sie wiele przeszlo. Wiele wycierpialo, to nie ma znaczenia co bylo.
Co bylo a nie jest nie pisze sie w rejestr. Zapomnialam i juz, smiac mi sie z tego chce teraz. Ale wybaczylam najgorsze rzeczy.. A to ze czlowiek sie kloci jest odznaka tego jak mu bardzo zalezy !
I mi tak wlasnie zalezy i tak bardzo Cie potrzebuje jak ogromny jest swiat a kocham Cie cała sobą !