czuje sie jakby mi ktos dal obuchem w leb. albo lomem. albo jakimkolwiek innym ciezkim narzedziem... I to w najmniej odpowiednim momencie mojego zycia przyszlo zacmienie umyslu, migrena i ciagla sennosc.....
Dowod na beznadziejnosc osobowo-sytuacyja?
Piatek. Dzien pizamowy (tzn: laze caly dzien w dresie, ogladajac telewizje, pijac kawe i zajadajac czekolade. Olewka totalna). Godzina 18.00- dzwoni telefon:
- halo...?
- Monia qrwa! gdzie jestes!!
-co...? ja...? eee... w domu....
- JAK TO W DOMU QRWA!?!?!?!
-aaa kto mowi...?
-Monika qrwa! nie zgrywaj sie! Przeciez dzisiaj jest Poligon Teatralny! Juz od 17 powinnas byc w MOKu!
Jak ja moglam zapomniec? To tajemnica wieksza od sw graala, smierci Kennedy'ego czy karnacji Michela Jacksona.... W kazdym razie tego typu akcje sa od kilku dni norma... I wcale mi sie to nie podoba... oj nie nie!
Zna ktos moze sposob na zmuszenie umyslu do posluszenstwa i pracy na jakichkolwiek nawet najmniejszych obrotach...?
(kawa nie dziala. ani czekolada.Tabletki Sesja tez. Probowalam. )