photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 5 LIPCA 2015
Rozdział 27

- Ale będzie żył? - spytałam o mało nie wybuchając tam płaczem. On nie może umrzeć. Nie mój tata. On jest silny i to przeżyje.Tylko on mi został. Mamę już straciłam, ale taty nie pozwolę sobie odebrać!Rozumiesz Boże, NIE ODDAM!!
- Przeszedł przed chwilą bardzo poważny zabieg i jest w śpiączce, ale dla niego teraz najważniejsze są te najbliższe 24 godziny.
- Mogę wiedzieć, który to szpital?
- Tak, oczywiście. Szpital św. Jana na zachodniej części miasta. Bardzo bym prosił jak najszybciej się zjawić. Do widzenia.
- Do widzenia - rozłączył się a ja zaczęłam ryczeć jak dziecko. Dawid bez żadnych pytań podszedł i mnie przytulił.
- Mój tata miał wypadek i jest w krytycznym stanie. Leży na OIOMIE. Dawid ja tam muszę lecieć. Nie mogę czekać.
- Uspokój się. Jesteś cała zdenerwowana. Ochłoń. Nie ma się co spieszyć. Uspokoisz się i pomyślimy co zrobić - powiedział i zaczął mnie głaskać po głowie.
- Jakie uspokój się ?! Jakie nie ma się co spieszyć? Człowieku mój ojciec może zaraz umrzeć a ty chcesz, żebym ja czekała? Pogieło cię! Ja muszę wracać do Barcelony a nie myśleć.- oderwałam się i poszłam po laptopa, żeby zarezerwować bilet. Nie na co czekać. Muszę jak najszybciej się tam znaleść.
- Ja rozumiem, że cię emocje ponoszą ale uspokój się.
- Dawid ty nic nie rozumiesz. Ty masz oboje rodziców, którzy świetnie się trzymają
a ja straciłam mamę, a zaraz mogę tatę stracić i wiesz co to nie jest fajne uczucie. Ja muszę tam lecieć i go wspierać. On musi żyć! - zaczęłam jeszcze bardziej płakać i włączyłam laptop. Weszłam na stronę linii lotniczych i udało mi się zarezewować bilet jeszcze na dziś na godzinę 21:30. Więc mam jeszcze parę godzin na to, żeby się spakować.
- Może mam polecieć tam z tobą?- spytał. Jakie on ma tempo...
- Nie, nie potrzeba. Pozałatwiam najważniejsze sprawy, pomogę tacie i wracam do domu do Polski, więc nie martw się. - powiedziałam trochę chłodno. Wiem, że nie powinnam ale jestem trochę zdenerwowana i on tak cały czas gada, ale gdyby był w mojej sytuacjii to zgaduję, że pewnie zachował by się podobnie. Wstałam z kanapy i poszłam po walizkę, którą nastęnie położyłam w sypialni i zaczęłam pakować najważniejsze rzeczy. Po godzinie byłam gotowa.
- Wiesz co, ja muszę iść na próbę, bo sie spóźnię. Trzymaj się i do zobaczenia później- Pocałował mnie w policzek i wyszedł. Ja natomiast przygotowałam sobie rzeczy i poszłam do łazienki gdzie się umyłam i ubrałam. Wysuszyłam włosy, pomalowałam się i spakowałam wszystkie dokumenty do torby. Posprzątałam trochę w mieszkaniu bo wyglądało jakby tornado przeszło. Po godzinie zaczęłam zbierać się na lotnisko.Zadzwoniłam po taksówkę i wzięłam walizkę, wyszłam za drzwi i zamknęłam je. Zniosłam bagaż przed blok gdzie czekał na mnie taksówkarz. Kierowca włożył walizkę do bagażnika a ja wsiadłam do auta i po chwili byliśmy już w drodzę na lotnisko. Warszawa jak to ona, pełna korków. Nawet szybko się uwineliśmy i po 45 minutach byliśmy na miejscu. Zapłaciłam wyznaczoną kwotę, wzięłam walizkę i weszłam do hali odlotów. Skierowałam się na odprawę. Gdy miałam wchodzić to poczułam jak ktoś mnie łapie za nadgarstek. Nie był to nikt inny, niż Kwiat.
- Przepraszam, że tak późno, ale próba mi się przedłużyła i nie mogłem wyjść. Będę tęsknił bardzo i chociaż to tylko parę dni albo tygodni to będę bardzo nawet tęsknił. - przytulił mnie z całej siły.
- Nie masz za co przepraszać, bo przecież dla fanów wszystko. Też będę bardzo tęskniła za tobą. Postaram się wrócić jak najszybciej, ale wiesz jak to jest.- staliśmy tak przez chwilę i musiałam iść, ponieważ wzywali pasażerów na odprawę. Pożegnalam się z nim i poszłam oddać walizkę. Po przebyciu tych wszystkich bramek i innych dupereli miałam jakieś 30 minut czasu wolnego, więc postanowiłam sobie szybko pochodzić po sklepach. Zwiedziałam dwa i musiałam wracać na bramkę, dzięki, której dostanę się na pokład. Oddalam kartę pokładową i 20 minut później samolot startował.

Kilka godzin później lądowałam już na lotnisku w Barcelonie. W mojej kochanej Barcelonie. Wyszłam z samolotu, poszłam odebrać walizkę i złapać mój pakunek. 20 minut później byłam w drodze do mojego rodzinnego domu. Kiedy byłam na miejscu poprosiłam kierowcę o to by poczekał, bo ja tylko odniosę walizkę i zaraz wracam. No i tak też zrobiłam. Szybko pobiegłam zostawić wszystkie pakunki i wróciłam do taksówki. 40 minut później byłam już pod szpitalem. Weszłam i podeszłam do recepcji gdzie stała jakaś kobieta w podeszłym wieku.
- Dzien dobry, nie dawno przewieźli tu pacjenta po ciężkim wypadku. Victor Rodriguez. Gdzie on jest?- spytałam najspokojniej jak umiałam.
- Spokojnie słońce. Tak przewieźli tutaj takiego pacjenta, ale moge wiedzieć kim ty dla niego jesteś? - spytała lekko się uśmiechając.
- Jestem jego córką. Proszę mi powiedzieć gdzie on jest, błagam- powiedziałam o mało nie wybuchając płaczem.
- Dobrze powiem ci, tylko spokojnie. Musisz wiechać na samą górę i jak wyjdziesz z windy to w prawo, potem w lewo i dojdziesz na oddział. Tam wszystko opowie ci już lekarz. Trzymaj się i biegnij bo tata cię teraz potrzebuje. - uśmiechnęła się ciepło
- Dziękuję bardzo - odwzajemniłam uśmiech i pobiegłam do windy, która zawiozła mnie na 7 piętro. Szłam według wskazówek tej pani i doszłam do wielkich drzwi z napisem "Oddział intesywnej opieki medycznej". To chyba tu. Otworzyłam je i odrazu podeszłam do jakiejś pielęgniarki spytać się o tego lekarza, który do mnie dzwonił dziś.
- Przepraszam
- Tak, słucham?- spytała jakaś dosyć młoda pielęgniarka niosąca lekarstwa
- Wie pani może gdzie jest doktor Loreto?- spytałam grzecznie.
- Tak jest w pokoju lekarskim. Ostatnie drzwi po prawej. Mogę jeszcze w czymś pomóc?
- Nie, dziękuję - odeszłam od niej i skierowałam się do tego pokoju lekarskiego. Weszłam i zobaczyłam dwóch lekarzy, tylko że jednym była kobieta.
- Dobry wieczór, szukam doktora Loreto- powiedziałam z lekką niepewnością.
- Dobry wieczór, to ja.- Odwrócił się wysoki, przystojny, postawny facet na oko chyba w moim wieku. Dobra nie czas na amory.
- Dzwonił do mnie pan dzisiaj. Mojego ojca przewieźli tutaj z wypadku.
- To ja może wyjdę -Powiedziała ta lekarka i wyszła.
- A tak. Proszę usiąść. - wskazał na kanapę -Pani ojciec trafił tutaj w krytycznym stanie. Przeszedł już nawet jeden zabieg związany z płucem. Robimy wszystko, żeby stan się unormował, ale jest bardzo ciężko. Liczą się teraz najbliższe 24 godziny. - To się dowiedziałam... Normalnie przekopiował to chyba z naszej rozmowy, bo gdzieś to już kiedyś słyszałam...
- Czy mój ojciec może przeżyć albo umrzeć... I to w ciągu tych najbiższych godzin... - nie będziesz płakać, nie będziesz płakać, NIE BĘDZIESZ PŁAKAĆ!!! Bądź silna! Nie, kurwa... Nie dam rady... Znowu się rozpłakałam...
- Trzeba być jak najlepszej myśli.
Nagle wpadła jakaś pielęgniarka.
- Panie doktorze, Pacjent z pod trójki traci akcje serca. - zaczęła panikować.
- Już idę, przepraszam, ale niestety muszę biec. - szybko wstał i poszedł a ja nie chciałam tak siedzieć w sama, więc z ciekawości poszłam sobie pochodzić. W pewnej chwili zobaczyłam salę numer "3". Przez szybę zobaczyć, kogo tak reanimują. Widok który tam zastałam zwalił mnie z nóg.

Komentarze

neyforever18 Fenomenalny *-*
07/07/2015 22:30:52
ney21 ale się dramatycznie zrobiło :) ja się nie mogę doczekać nexta ;)
06/07/2015 17:00:15
neymarzetes O.kurde BOSKIE!!!!!!
06/07/2015 13:39:54
lilka1899 O, mamuniu! :o Czekam na next ;*
05/07/2015 23:03:17