Rozdział 24
*2 miesiące później*
Dzisiaj nadszedł ten dzień. To właśnie dzisiaj wyjeżdżam do Brazylii. Dzisiaj wszystko zostawiam i lecę. Ja nie chcę... Nie moge ich tu zostawić. Nie moge zostawić przede wszystkim mojej mamy,której pomimo chemii stan z dnia na dzień się pogarsza. Nie mogę zostawić tu moich przyjaciół bez którzy mnie wspierają. Nie mogę zostawić Neymara. Nie potrafię....
Jest obecnie godzina 10 a wylot mam o 17 więc teraz idę do szpitala pożegnać się z mamą. Po około 30 minutach jestem już pod budynkiem. Wchodze do środka idę w stronę sali. Kiedy jestem już witam się z nią.
- Hej mamo,jak się dziś czujesz? - pytam
- A dobrze, dzisiaj podobno mają mi przywieść nową pacjentkę... A ty jak? Spakowana?-pyta jak zwkle uśmiechnięta
- Tak wczoraj wszystko pakowałam... Mamo nie chcę wyjeżdżać...
- Dlaczego? - spytała zaniepokojona
- Nie chcę tu wszystkiego zostawiać... Boję się... - wyszeptałam zaczynając płakać
-Spokojnie poradzisz sobie... Nie masz się czego bać
- Nie chcę i nie mogę was tu zostawić...
- Kochanie nie możesz marnować sobie życia przez nas... Pamiętasz jak walczyłaś, żeby dostać sie do tamtej szkoły, siedzialaś po nocach i pracowałaś nad zdjęciami żeby je wysłać, modliłaś się, latałaś z papierami, chciałaś spełniać marzenia. A teraz chcesz to wszystko zaprzepaścić?
- Mamo...
- Nie mamo tylko masz się cieszyć bo wiesz ilu ludzi sie tam chciało dostać? Musisz się pomyśleć o zaletach tego wyjazdu -powiedziała i lekko sie uśmiechnęła. Może ma racje? Może zbytnio sie przejmuję.
Posiedziałyśmy i pogadałyśmy jeszcze ze 3 godziny i się zbierałam. Przy pożegnaniu była masa łez. Wyszłam z budynku i ruszyłam w stronę domu bo muszę jeszcze pare rzeczy przygotować. Po godzinie byłam pod drzwiami. Otworzyłam je i weszłam. Walnęłam torbę w jakieś niewiadome miejsce i sama położyłam sie na kanapę. Poleżałam sobie z 15 minut, popłakałam, poużalałam się. Chciałabym żeby Neymar tu teraz był. Potrzebuję go.
Poszłam się trochę ogarnąć. Po 5 minutach w końcu wyglądałam jak człowiek a nie jak postrach na ptaki. Trzeba się jeszcze dopakować, więc poszłam po walizkę, która stała w sypialni prawie spakowana. Schowałam to co miałam spakować i muszę zacząć się przygotowywać bo mam jakieś 2 godziny a w między czasie przyjedzie mój tata, który ma mnie zawieść na lotnisko. Miał w ogóle ze mną lecieć ale praca go zatrzymała i poza tym mamy tam tyle rodziny i przyjaciół, że na pewno samotna się tam czuła nie będę.Teoretycznie. Najpierw się wykąpałam i wysuszyłam a potem wróciłam do garderoby gdzie wcześniej zostawiłam sobie rzeczy, które chcę założyć. Była to dżinsowa koszula, bordowe rurki i białe conversy. W między czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Za drzwiami stał nie kto inny jak mój tata.
- Hej - przywitałam się
- Hej i jak gotowa?- spytał
- Tak prawie, tylko wezmę rzeczy i możemy jechać - uśmiechnęłam się dosyć sztucznie i poszłam po bagaże i torbę. Tata wziął walizki a ja zamknęłam drzwi i dołączyłam do niego. Zastanawiałam się dlaczego nikt nawet do mnie nie zadzwonił, nie odezwał się? No cóż... Wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy w stronę lotniska. Po około 15 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do hali odlotów i zobaczyłam wszystkich moich przyjaciół stojących przy bramkach. Nie no znowu ryczę! Ale zaraz... Nie ma Neymara.
Podleciały do mnie dziewczyny i zaczęły mnie ściskać. Potem doszli jeszcze chłopcy, wujek, tata i dzieciaki. Będę masakrycznie za nimi tęsknić. Ale dlaczego Neya nie ma? - Wiecie, że będę za wami tęsknić BAAAARDZO mocno - powiedziałam przez łzy
- Wiemy bo my też będziemy mocno tęsknić... - powiedziała Shakira. "Odkleiliśmy" się od siebie i zadałam pytanie dręczące mnie od początku.
- A gdzie jest Neymar? - spytałam a oni zrobili dziwne dosyć miny.
- Wiesz... Nie wiemy od wczoraj kiedy wrócił z twojej imprezy pożegnalnej nie ma z nim kontaktu, próbowaliśmy się do niego dodzonić ale włącza się sekretarka, byliśmy w domu ale nikt nie otwiera, pisaliśmy smsy ale nie odpisał... Nie wiemy- powiedziała smutna Rafa. A jeśli coś mu się stało?! Ja muszę tam jechać!
- Jedziemy tam!- krzyknęłami chciałam wychodzić ale tata mnie zawrócił.
- Twój samolot startuje za 45 minut, nie zdążysz- powiedział spokojnie
- A jeśli coś mu się stało i dlatego się nie odzywa!- krzyknęłam zdenerwowana, zalana łzami. Wtedy usłyszałam głos informatora " pasażerowie lotu numer 269 do Rio de Janeiro proszeni są o stawienie sie na odprawie". Muszę iść... Czyli już go nie zobaczę... Nie będzie go... Na samą myśl zaczęłam ryczeć jak małe dziecko a wszyscy mnie uspokajali. Pożegnałam się z wszystkimi po kolei i ruszyłam w stronę odprawy. Kiedy miałam przechodzić, ktoś złapał mnie za rękę. Nic nie odpowiedziałam tylko mocno się do niego przytuliłam. Nie mogę go stracić.
- Myślałam, że już nie przyjdziesz... - powiedziałam i popatrzyłam na niego. Miał całe czerwone,podkrążone oczy.
- Przepraszam... Nie chcę się z tobą rozstawać... Jesteś dla mnie wszystkim,i nie mogę cię starcić, rozumiesz? KOCHAM CIĘ! - krzyknął wręcz. Dlaczego to jest takie trudne wszystko?!
-Ty też jesteś dla mnie wszystkim, ale ja muszę jechać... Nie mam wyjścia... KOCHAM CIĘ - powiedziałam i pocałowałam go tak jakbyśmy nigdy się nie spotkali.
- Czyli to już koniec?...
- Na to wygląda... Nigdy o tobie nie zapomnę... Do zobaczenia Neymar...- puściłam jego rękę, spojrzałam się na niego ostatni raz i odeszłam. Szybko przeszłam przez odprawę i 25 minut później byłam już w startującym samolocie. Włączyłam sobie muzykę na słuchawkach. Dźwięki " You and I" One Direction przypomiały mi wszystkie nasze najlepsze i najgorsze momenty z Neyem. Na szczęście siedziałam sama więc mogłam sobie popłakać. Tęsknię za nim i to potwornie. Chcę, żeby tu teraz był ale niestety to chyba nie koncert życzeń... 3 minuty później maszyna była już w powietrzu...
Hej :) Przepraszam, że jwst on dopiwro dzisiaj ale po prostu nie mogłam go skończyć i szkoła jeszcze jest, więc nie miałam zbytnio czssu ale skończyłam i jest i myślę , że się spodoba :) A, że to jest ostatni rozdział z tej części jest taka sytuacja, że ja planuję część numer 2 jakoś tak na koniec maja albo początek czerwca, ponieważ muszę znaleść na niego jakąś koncepcję i pomysł i chociaż jeden rozdział napisać :) Więc do zobaczenia niebawem :** Piszcie czy w ogóle warto robić tolą 2 część :)
DEDYK DLA MOJEJ WIKTORII, ŻEBY JEJ SIĘ HUMOR CHOĆ TROCHĘ POPRAWIŁ :*** <3