Wybacz Siem, usiłowałam znaleźć zdjęcie na którym nic nie ma.
Tak jakoś cni mi się do pisania. brak mi słów. Chciałabym, żeby mogły zawsze płynąć od tak sobie, bez żadnego znaczenia. Po prostu mówić, mówić i nie zwracać uwagi na nic innego. żeby słowami wypełnić brak siebie.
Im mniej mówię tym mniej jestem. Nie mam nikogo w kim mogłabym zobaczyć siebie. Patrze w lustro i widzę obcego.
Nie ważne co mówię. Byle nie milknąć na zbyt długo, bo jeśli zamilknę przestanę być i mogę nigdy nie znaleźć więcej tej resztki życia. Nie ważne czy ktoś słucha. Byle trwały słowa.
Myślę i mówię o wielu rzeczach. Nieraz takich, które nie mają prawa mieć miejsca gdziekolwiek na tym świecie, bo takie słowa są bezpieczniejsze. Nikt nie pyta skąd wiem i nie zmusza moich słów do uzasadnień i cytatów. One tego nie lubią. Natomiast lubią się zmieniać.
I tak opowiadanie o Leo ewoluując stopniowo na kartkach, w komputerze i mojej głowie stopniowo z opowiadania o wariacie z homo skłonnościami zmieniło się w księcia fantastycznej krainy, która została najechana przez wroga zbyt silnego i książę ze swoją świtą uciekli do świata ludzi ukrywając się i próbując zebrać siły, żeby odzyskać swój świat. Oczywiście większość początku została, bo był dobry. Po prostu w pewnym momencie książę zaczyna stopniowo sobie przypominać kim jest i z zagubionego dzieciaka staje się łowcą.
Znaczy nie dosłownie. Po prostu pokazuje, że jest piekielnie inteligentny i potrafi skłonić mafię, żeby robiła dokładnie to czego on chce.
Bardzo zmieniło się też opowiadanie o Nitrze. Początkowo to była tylko kapryśna boginka (wiatru i wędrowców) bawiąca się ludźmi, namawiając ich do porzucenia wszystkiego w imię wolności. A później miałam sen i trach... widzę wielkie miasto w ruinach, z dziwnie, żółtawo, zabarwionym niebem i ciężkimi chmurami kilku ludzi biegnie w kierunku rozległego, czteropiętrowego budynku, który był w niezwykle dobrym stanie,i coś krzyczą. I z budynku wybiega ona. Właściwie nie dotyka ziemi. Machnięcie rękoma i stwory goniące ludzi lecą w kawałkach do tyłu i na boki. Ze studzienki wyłazi jeszcze jeden. kształtem przypomina człowieka. Nitra cisnęła w niego ogniem. Potworny zapach spalonego mięsa.
Nitra używająca ognia. Witamy w zakonie końca świata.
Nitra opiekuje się tym niewielkim kawałkiem ocalałej ludzkości. Wreszcie niszczycielska część jej natury się przydaje. Nazywają te stwory "zombie" bo to właśnie najbardziej przypominają. Może gdzieś istnieją inni ludzie, ale radio milczy. W słoneczne dni większość okien budynków jest zajęta przez przenośne panele słoneczne mieszkańców. W budynku, gdzie się da roślinność, na zewnątrz okopy. Widać, że mieszkają tam od dłuższego czasu. I mam nadzieję, że tak zostanie.
Nitra jest śmiertelna, tak jak śmiertelne bywają gwiazdy.
Kto jeszcze jest bardzo ważny? Oczywiście Sora. Dziewczę na oko lat 9, z długimi, blond włosami, wielkimi granatowymi oczami i masą piegów. Drobniutka, cicha i skromna. Aniołeczek, który nie chce zwracać na siebie uwagi. Bo jeśli ktoś się zainteresuje nią lub jej "rodziną" będzie to znaczyło, że trzeba uciekać jak najszybciej, a i tak pewnie będzie musiała znów kogoś zabić. Sora, jej "tata" Inugami, "ciotki" Maria i Selena oraz "wujek" Kain są genetycznie modyfikowanymi super żołnierzami, którzy uciekli z ośrodka badawczego. W kolejności: snajper, skrytobójca, pirotechnik, zwykły żołnierz, haker.
Schwytać żywych lub martwych. Byle się nie wydało. A oni chcą tylko normalnego życia. Są ludzcy, chociaż niezwykli. Czasem straszni, bo pozbawieni strachu przed śmiercią. Ale wciąż chcą tylko szczęścia.
I kto jeszcze? Pewnie Resa, dziewczyna, której jedyną bronią jest jej krew. Na codzień strachliwa, nieśmiała młoda sierota z ubogiej, zapadłej wiochy. Kiedy ktoś ją zrani nie przeżyje nikt w pobiżu. A później nagle dziewczyna budzi sie na środku pobojowiska i nie pamięta co się stało. Jest tym przerażona.
Oczywiście muszą się znaleźć ludzie, do których nie dociera/ których nie obchodzi, że ona nie panuje nad mocą i chcą ją zdobyć, żeby wykorzystać przeciwko swoim wrogom.