Weekend zjebany...
W piątek wszystko się zaczelo... Cały dzien w szkole energia mnie rozpierała .Tak bardzo chcialam zobaczyc moją Kudłatą Kulę . Nie moglam się również doczekac popołudnia ponieważ zaplanowalismy sobie rower. No w końcu doczekałam się spotkania z Nim i styknięcia moich stóp z pedałami :P Ale nie na długo ...Energia mnie tak rozpierała ,że nie skoncentrowałam się za bardzo na jeździe . Prawie rzygałam z bólu i dwa razy mdlałam . Na pogotowiu okazało się ,na szczęście, że to stłuczenie prawego barku . Mimo wszystko krwiak ,czy inny chuj , uciska mi tak nerwy ,że nie mogę wielu prostych czynności wykonać . Cholernie mnie cała szyja rwie jak za mocno wstane ,lub schylę się. Do tego ta zjebana sobota ... Eh.. szkoda gadać ..
Mogę się nie przejąć ,ale jednak się przejmuje ..Może rzeczywiście zabieram im Pawełka . Nie chcę byś się przeze mnie kłócił . Więc przyhamujmy .Wiesz.. Ciebie każdy lubi i docenia . Mnie niestety nie .. Łatwo mówić ,żeby się nie przejmować i zwalać wszystko na staro-wiejskie poglądy . Ale i tak wiem jak jest naprawdę . Zdałam sobie sprawę ,ze mimo wszystko jestesmy nadal sobie obcy ... Masz swoje życie i ja mam swoje .
Kurwa ! Wszystko mnie boli ....
Tylko Lusina Stópka mnie pociesza .. Kocham ją ...