Jest zdrowe. Przebieg prawidłowy. To dobrze. To chyba najważniejsze?
To aż dziwne biorąc pod uwagę moje samopoczucie. Sypię się. Moja psychika się sypie. Staram się stwarzać pozory, że wszystko jest w porządku, żee daję radę, że jestem silna. Ale tak nie jest. Tylko się okłamuję. Ile jeszcze będę musiała wycierpieć? To wszystko nadal zbyt boli.
Za wiele. Za wiele wszystkiego. Boję się, że to wszystko mnie przerośnie, pomimo iż chcę dać radę. Coraz częściej myślę o adopcji. Może to będzie najrozsądniejsza decyzja. Nie wiem. Pogubiłam się. Muszę wyjechać czym prędzej. Ludzie już zauważają mój stan. Nie możesz się dowiedzieć. Nie zniszczę Ci życia, chociaż Ty zrobiłeś to z moim. Potraktuj to jako pożegnalny "prezent". Pożegnalny "prezent"... Ironia? Raczej paradoks.
Nie chcę byś mnie lubił, kochał, nienawidził. Nie chcę od Ciebie nic. Po prostu zabierz swoje rzeczy i zniknij na zawsze z mojego życia. Tylko o to proszę.
Znów wracają te myśli. Znów pokusa by zakończyć to życie staje się coraz silniejsza.
Coraz częściej zadaję sobie pytanie po co ja jeszcze żyję?