Łaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, jaram się nim, jaram!
i będę się jarać, mam nadzieję jak najdłużej :D
Właśnie sobie siedzę, bujam się do "Someone Like You" w wersji reggae ( http://www.youtube.com/watch?v=4RsuddxCPLQ&feature=relmfu ) i czekam, aż panna, na którą niby to ciągle wchodzę, bądź też jej siostra, ściągnie sobie Javę, bo chcemy grać w makao. Swoją drogą to najlepsza gra karciana oprócz Texasa Hold'em'a :D
Po co to piszę? Nie wiem, to stan podjary. Człowiek wtedy jest mega happy z takiego czy innego powodu, że aż musi to przelać gdzieś. W moim przypadku jest to wszystko dookoła, jak i również owa notka xd Nikt nie musi jej czytać, ważne, że ja chętnie będę do niej wracać. Ale że pewna śliczna (tak, zasięgnij opinii, to się potwierdzi) panienka również ma swoje uczucia (o czym, kurde, wiem, bejbe ) to równie dobrze mogę to pisać dla niej
Specjalnie dla Ciebie, Ewucha: Dansa! Pausa! xD
Czekam na ciasto czekoladowe, na które i tak się nie doczekam, bo za daleko do pani od ciasta, a rowerem naginać nie będę. Rower do dupy, kondycja także. Ten rower to i tak metaforycznie. Generalnie dupa za ciężka, żeby w ogóle cokolwiek zrobić ;]
Co jeszcze z tych ważniejszych... czas wybrać się do Gorzowa, nawet lekka propozycja już była. Ale najpierw kasa... bez kasy nie ma co jechać. Zwłaszcza, że potrzebuję trampek na styranie, bo mi moich prawie-ideałów szkoda. No i jakieś może spodenki czy t-shirty trzeba by ogarnąć.
Chciałam wypożyczyć jakąś fajną książkę. Chciałam. I tu jest pisemny dowód, że miałam wyraźną chęć wkroczyć na dobrą drogę - drogę rozwoju wyobraźni ;P Ale nie mogę, z przyczyn niezależnych ode mnie. To nic, mam swoje biografie e Muszę je przeczytać, żeby rozpalić ogień podjary Chylińską. Bo trochę zgasł, nad czym szczerze ubolewam :( z serii "żalę się" : chyba nie nadaję się na prawdziwą fankę kogokolwiek i czegokolwiek...
I zostały jeszcze te dwie książeczki z ciekawymi opowieściami przytoczonymi przez fajnego księdza, swoją drogą też świetnego oratora, w dodatku skłaniającymi do myślenia. Do myślenia w kierunku, w którym właściwie chcę myśleć. Choć w moim wieku to strasznie konserwatywne i po prostu... głupie? To zależy od punktu widzenia.
A6W w toku, mimo że nie zaczęłam od początku (a po takim czasie powinnam !) i mam, dosyć uciążliwe w czasie kolejnych ćwiczeń, zakwasy. EDIT: A jednak od początku zaczynam, bo się za bardzo męczę. ;/
Teoretycznie (jestem świadoma, że ostatnio nadużywam tego słowa) mogłabym już skończyć, ale po co.
Więc nie kończę. Czekam sobie na Gosię, która przyjedzie nie mam pojęcia kiedy, ale przyjedzie i z tą myślą warto egzystować. Nie warto za to z żadną z negatywnych myśli, krążacych regularnie w mojej głowie. Bywa też, że i w snach. Cóż, są rzeczy, sprawy, decyzje, na które my sami, a nawet też czasem nikt z otoczenia nie może wpłynąć. I nie chodzi tu o to, o co ostatnimi czasy często mi chodzi. Wiele spraw się nakłada. Może to i dobrze, wtedy co jakiś czas zmienia mi się 'tapeta' myślowa.
I oto rozkminy nadszedł koniec, bo na ten moment chyba nie mam już nic do powiedzenia. To i tak dużo, zwykle ubieram to w jedno słowo: nuda.
Pustka jest brakiem, a brak pustką.
Nie jestem minimalistką, zawsze będzie mi czegoś brakować.