Pobudka o 5:30 nie napawa optymizmem na dalszą część dnia.
2 lata, 5 dni, 2 słowa, 9 liter.
2 + 5 + 2 = 9 to jest wytłumaczalne matematycznie.
Lubię cyferki, ostatnio słowa chyba też polubiłam.
A wszystko przez nieznany ląd jakim była barbara. Pasy, światła, słowa, milczenie, konsternacja, uśmiech.
Ot, tak po prostu. Wewnętrzny wylew znalazł ujście na zewnątrz, przez gardło, usta, wargi.
I wszystko zmieniło bieg. Nie ma lewej strony, nie ma prawej.
Tory zaprowadziły mnie w najpiękniejsze miejsce, już wiesz czemu je lubię?!
Gigabajty bzdur. Kartek niebawem zabraknie.
"Tymi samymi drogami pójdę prosić Cię..."
come on.
Zagięłam czasoprzestrzeń.
Dłoń do dłoni przykładam.
A oni wciąż "jedzą" tej "ostatniej nocy" ;)
"Bo nigdy nie wiem jak to jest..."
"Szkoda słów, resztę dopowie księżyć..", kwadratowe talerzyki, łóżko-kółko.
Chodź do ikei.
Całuję tak jak wtedy, tak jak przez dni 5.
Nie miewaj już zawałów na dworcu. I wychodź zapalić ze mną :*