W poniedziałek przyjechał do mnie po pracy Pawełek na nasze 14 miesięcy, miło było ponownie móc pobyć ze sobą około północy, aż mi się wakacje przypomniały. ^^
U Wandzi była masażystka i co tu dużo pisać - konia mam idealnego, widać, że jest bardzo dobrze jeżdżona oraz jakbyśmy chciały to możemy powracać do treningów! Jednak wolę mimo wszystko schować ambicje do kieszeni, ponieważ to nie treningi są tutaj ważne, tylko Wandy zdrowie i dobrze mi z tą myślą oraz takim podejściem. ^^ Doskonale pamiętam dzień, w którym Wanda zaniemogła. Kiedy nawet spacer w ręku kosztował Ją wiele bólu i wysiłku. Pamiętam dzień, w którym weterynarz postawił wstępną diagnozę, pamiętam moje łzy oraz to, że nigdy już nie miało być tak, jak dawniej. A jednak udało się, bo jest o niebo lepiej niż kiedyś! Kosztowało nas to wiele pracy, ciężkich dni, moich wielu zwątpień i chęci poddania się. Teraz, kiedy na nią patrzę mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że spełniło się moje kolejne marzenie - mój własny koń jest zdrowy! Nauczyłyśmy się żyć z tą chorobą.
W sobotę znowu się bawimy! :D