ROZDZIAŁ PIĄTY
***
Czwartek. jak już mówiłam nie zamierzałam iść do szkoły. Poszłam w jakąś ciemną uliczkę, usiadłam pod murem i włączyłąm muzykę. Siedziałąm tak dobre 2 h. Olek pyta czemu mnie nie ma. Napisałam, że nie przyjdę i żeby się nie martwił. Usłyszałam znajomy śmiech. Bardzo specyficzny. Tylko jedna osoba się tak śmieje, ale ja za chuja nie mogłam sobie przypomnieć kto to moiże być. Głowę miałam schowaną pod kapturem i nie zamierzałam jej stamtąd wyciągać. Nadchodziły dwie osoby, były coraz bliżej. W pewnym momencie po obu moich stronach ktoś usiadł. Wtedy już podnisłam głowę iii.. nie, to nie możliwe... to mi się chyba śni. Kogo zobaczyłam.? SŁONIA i SHELLERA. japierdolekurwajebanamać. Patrzyłam się na Wojtka jak na jakieś zjawisko nikomu nie znane.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz.?? - zapytał Słoń.
- Nie wierzę.! - krzyknęłam i wstałam
- Ouu... Spokojnie. Nie zjem Cię przecież. Poprostu widzę, że słuchasz moich piosenek, to się przysiadłem, - OZNAJMIŁ.
- No oczywiście, że znam, ale dziwię się, że się do mnbie przysiadłeś.
- Siadaj razem posłuchamy.
Jebłam się koło Słonia. Shellka już poszedł. Siedzieliśmy pół godziny. Wojtek wstał, podał mi rękę i oznajmił, że idziemy na kawę. Spoko. Dobrze się z nim bawiłam. Kiedy powiedziałam, że muszę wracać dodomu, podarował mi koszulkę z WSRH i zdjęcie z autografem. wow. potem zrobił sobie ze mną zdj. najpierw swoim tel, a później moim. Po powrocie do domu nadrobiłam zaległości i już o 19:00 leżałam w łóżku. Zasnęłam. Zajebisty dzień.
***
przepraszam, ze taki któtki i że tak długo pisałam. ;)