Rozdział 20.
Wyjeżdżam. Znalazłam rodzinę mojej mamy. Mieszkają w Europie. Poprosiłam ich o wynajęcie mi mieszkania w tym samum budynku co oni.
Mam pieniądze po ojcu i sprzedanym domu. Neymar i jego.. nasza rodzina nic nie wiedzą.
Jak zwykle schodziłam na dół do kuchni, żeby razem z moim bratem zjeść śniadanie.
-Dzień dobry. Powiedział pogodnie.
-Hej. odpowiedziałam wesołym tonem i zasiadłam do stołu. -Co dziś jemy?
spytałam.
-Tosty. Głodna?
-Pewnie. Jakie masz plany na dzisiejszy dzień?
-Mhm.. trening, potem mecz.
-A no tak. Wybieramy się z Rafą popatrzeć jak strzelasz gole. Ale przed tym zakupy.
-No tak..baby. ^^ Hm.. zdążycie? Bo w waszym tempie to się Wam do wieczora zejdzie, a mecz jest o wpół do trzeciej.
-Spokojnie. Jest dziewiąta, o dziesiątej mamy się spotkać w centrum handlowym. Zdążymy. A jak nie to może i lepiej, bo jak Ci nie pójdzie nie będziesz się przejmował naszą obecnością. Zaśmiałam się.
-Mi miało by się nie udać ? Dobre żarty. Wynik będzie 4:0 z czego ja strzelę 3 gole. Dwa będą dla Ciebie i Rafy a trzeci dla Daviego. odpowiedział żartobliwie.
No właśnie nie wspominałam Neymar ma synka. Wspaniały dzieciak, pewnie po tatusiu xd. Nie da się Go nie kochać. Słodziak malutki.
-No to co jaki wynik obstawiasz?Spytała Rafa gdzy mijała druga minuta meczu.
-Hahaha 4:0, jak planował Neymar. Zaśmiałam się.
-No ta. On zawsze wszystko planuje, zwłaszcza dzieci. Zaśmiała się Rafa. Ona nadal nie może zrozumieć jak można mieć dziecko w tak młodym wieku. Ale mimo to kocha Daviego i jest wspaniałą ciocią.
Mecz skończył się wynikiem 3:1 dla Santosu. Ney strzelił wszystkie bramki więc wszyscy byli zadowoleni. Potem nasza cała czwórka: Ja, Rafa, Ney i nasz kumpel -Diego, w dobrym humorze udała się na piwo by uczcić zwycięstwo chłopaków.
Wieczorem wpadli jeszcze do Nas rodzice Neymara,jego siostra i Bruna na kolację pożegnalną.. znaczy oni nie wiedzieli, że to nasza ostatnia kolacja i nasz ostatni wieczór spędzony razem..
Jak obiecałam tak słowa dotrzymałam xd
A teraz Was proszę :
KOMENTUJCIE !
Pa. ;)