ludzie, bez wyrazu twarzy i bez sensu ciagle spieszacy za czymś. poki w sklepach. patrzę na przedmioty ustawione na nich, jakby to byly dzieła sztuki na wystawie. dotykam każdego palcami, badam nieznane mi dotąd potrawy, smaki lodów, czy ktoś to widział w ogóle? wędruję między półkami. uśmiecham się, nie obchodzi mnie nic. tak tak mamo jestem kurwa szczęśliwa, łudź się dalej. nielegalnie jem niekupione przeze mnie winogrona, patrząc się pani z działu mięsnego bezwstydnie w oczy. ona milczy. nakłada kurczaki do plastikowych toreb. ich wątroby, serca, żołądki, skrzydełka, uda. tańczę między półkami, tańczę omijając komercyjne kartki z wizerunkiem jezusa chrystusa, więc co z tego, że wszyscy inni nie chcą tańczyć? ludzie też milczą. kurwa, ludzie, mam koszyk na głowie. so fucking funny. biorę farbki i nielegalnie maluję na pudełkach jebać system i śpię na miękkich kolorowych dywanach i jestem bogiem przez chwilę. tak właśnie samotni znajdują chwilowe namiastki radości swej. jestem dzika, jestem wolna. i szukam zaczepki, podświadomie szukając ciebie, bo zawsze byłeś tam gdzie kłopoty a pewna byłam zawsze że umarłabym dla ciebie. lecz nie widzisz jak tańczę i maluję nielegalnie. też milczysz. i również ciebie nie ma..