Mam w głowie od dawna plan zmierzenia się z sobą - i tak cały czas nie patrząc już w przeszłość by dalej iść.
Powoli zaczyna się wszystko układać. Zaczynam, rozumiem - to życie jest dla nas. Podróżą w głąb siebie i próbą sił.
Przesypiam stany świadomości, poranki, śniadania, obiady, kolacje, nie wchłaniam, nie wnikam, nie myślę, nie oddycham. Gubię percepcję, burzę interakcję, o zdolnościach psychoruchowych nie wspominam. Wpierdalam tabletki jak cukierki z kieliszka jak szampana. Moje ciało jest obok, dusza na oknie, umysł w popielniczce, kąpie się w popiele. Gubię sie w marzeniach i własnych cieniach. Za dużo, za mało, tu, tam, raz dwa trzy. Eksplozja umysłu, mózg na suficie, nowe nawyki, a lakier zjedzony. Czerwony jak usta od wiecznego zagryzania, zjadania, skubania.