Zdjęcie z sierpnia, a na nim szafa grająca w schronisku "Kremenaros" i utwory stanowiące mój prezent na 24 urodziny...:-)
Mogę właściwie już powiedzieć, że ukończyłam studia. Dostałam wpis z seminarium i jutro jadę zawieźć indeks. Do końca października obejmuje mnie okres ochronny, czyli absolutorium i mogę siedzieć i pisać ostatni rozdział pracy. Z żołądkiem trochę lepiej, ale są momenty kiedy strasznie się buntuje i doprowadza mnie do łez. Jutro idę do lekarza, przedłużyć zwolnienie. Tymczasem wczoraj trochę odpoczynku i wieczorem poszłam na koncert Braci i jechałam na niesamowitej karuzeli. Moment kiedy zatrzymuje się i wisisz do góry nogami chyba najlepszy ;)
Trochę mi smutno, że nie pojechałam do Katowic, ale czasem po prostu trzeba z pewnych względów zdobyć się na różne wyrzeczenia.
Mieszkam obecnie tylko z mamą. Będzie ciężko, bo pieniędzy brakuje i przelatują między palcami, ale jakoś sobie poradzimy.
Bardzo tęsknię za górami.
Czuję się tam szczęśliwa i wolna. Kocham te widoki, otwarte przestrzenie, wysiłek fizyczny i satysfakcje jaką uzyskuje gdy zdobywam kolejny szczyt.
Tęsknię też za dzieckiem, którego nie mam.
Instynkt macierzyński odzywa się czasami z niezwykłą siłą. Czytam moje ukochane blogi o dzieciach i nieustannie powtarzam: "jeszcze nie teraz...".
I zdaję sobie z tego sprawę. Tylko... jest trudno. Szczególnie kiedy dowiaduję się o tym, że moje koleżanki są w ciąży, lub właśnie urodziły. Lub kiedy spotykam na ulicy parę z dzieckiem. Ich uśmiech jest najpiękniejszym obrazem miłości jaki kiedykolwiek widziałam. Wiem, że przyjdzie moment kiedy z Arkiem stworzymy wspaniałą rodzinę i damy bardzo dużo miłości naszemu maleństwu. Wiem.
I cierpliwie poczekam, aż nasze gniazdko będzie odpowiednio przygotowane.
Ale się rozpisałam...
Chyba było mi to potrzebne :-)
Pozdrawiam Cieplutko !