RELACJE RODZICÓW Z DZIEĆMI.
Nie miałem siły by poprawiać ten wpis. Nie brałem pod uwagi czy tworzę w nim, tzw. "masło maślane",
ale jak ktoś będzie chciał, to zrozumie co miałem na myśli.
Nie myślałem, że kiedykolwiek będę w stanie poruszyć ten temat, ale tak wyszło że z własnego doświadczenia wiem, jakie problemy ma większość z młodzieży. Jednym z większych kłopotów, to kontaktach z własnymi rodzicami. Nie mam zamiaru by wyszedł z tego wpisu jakiś poradnik demoralizujący młodzież, który ma każdego nastawić negatywnie i wzbudzić bunt młodzieńczy, przez który każdy kiedyś przeszedł, ale może i znajdą się tutaj osoby starsze, mające swoje rodziny. Wielu z nas miało taką sytuację, że straciliśmy zaufanie do rodziców, tylko przez to że nie zadbali o właściwy kontakt. Borykaliśmy się i zawsze tak będzie, że większość dzieci będzie dotykał ten problem, ale to nie jest tak, że nie ma wyjścia i trzeba się poddawać wszystkiemu, co rodzice mówią. Fakt jest taki, że to rodzice, ale czy aby na pewno rodzicem można nazwać kogoś, kto na przykład nie ma czasu, bo jego większość poświęcają pracy oraz sprawom prywatnym. Bo to też ważna kwestia. Ja nie miałem tak, że jako chłopczyk, czy nastolatek, rodzice zabraniali mi totalnie wszystko. Tak nie było u mnie, ale spotkałem się z takimi sytuacjami.
Sytuacja w moim domu w tamtych czasach wyglądała tak, że rodzice musieli sporo pracować by utrzymać dom i rodzinę. Nie ma wtedy czasu na poznanie własnego dziecka. Jeszcze problem, jak muszą utrzymać trójkę synów. Nie było im łatwo, to zrozumiałe, ale chcieć szczęścia swojego dziecka, to przede wszystkim rozmawianie z nim na spokojnie, chęć zrozumienia jego celów, marzeń i wspieranie w trudnych sytuacjach, tego jest sporo. Nie jestem rodzicem, ale sam pamiętam czego oczekiwałem i czego bym oczekiwał od rodziców. Nie raz padły z naszych ust niezbyt miłe słowa, skierowane prosto do nich, czy to do mamy czy ojca. Z biegiem czasu wydaje się to śmieszne, te wszystkie kłótnie, ale one przecież sporo uczą nas na przyszłość. Te wszystkie wydarzenia wpływają na naszą psychikę, tym bardziej sytuacja rodzinna. Nigdy nie spotkałem idealnej rodziny, choć kiedyś wydawało mi się, że takie istnieją, że ktoś niby ma lepiej. Pozory mylą. Przychodzimy do kolegi do domu, widzimy że rodzice są mega otwarci, ale może to faktycznie pozór, może po twoim wyjściu będą kolejne rodzinne sprzeczki, bo gdzie ich nie ma? Zawsze znajdzie się przecież jakiś problem, tylko szkoda że nie każdy potrafi załatwiać je bez krzyku. Krzyk tego nienawidzę. Rodzice starają się, niby dla naszego dobra podejmują pewne decyzje. Przykładowo: Masz matkę, która jest strasznie asertywna, nie da się jej nic wytłumaczyć, nie zwraca na nas zbyt wiele uwagi, a hipokryzja, z którą się obnosi przechodzi wszelkie granice. Ciągłe sprzeczki z nią, krzyki, niekiedy ostatecznym wynikiem jest podjęcie tych drastycznych decyzji, jak kara. Zabraniają nam wszelkich wyjść na spotkania ze znajomymi, spędzanie wolnego czasu na podwórku, odłączają internet, zabierają telefony. To że rodzic myśli, że zna swoje dziecko, bo widzi jak się zachowuje w domu, to nie oznacza że takie jest na co dzień i że to prezentuje jego dojrzałość. Sam przechodziłem przez podobne sytuacje gdy trochę dojrzałem do tego, by samemu podejmować przemyślane decyzje, bo to przecież my się uczymy żyć, czasy się zmieniają, nie jest tak jak widzą świat rodzice, nie wiedzą jaka jest dzisiejsza młodzież. Patrzenie się zmienia, zmienia się świat, zmieniają się ludzie.
Rodzic nie ma prawa nas uderzyć, a jak to zrobi to jaki tu okazywać im szacunek? Jaki to rodzic? Jakie to bezpieczeństwo? To przecież oni mają nam to wszystko zapewnić, oni mają się wykazać dojrzałością, a jeżeli nie potrafią to sami musimy zacząć uczyć się decydować, doszukiwać się możliwych dróg, które mogłyby nam wyjść na niekorzyść. Zabiorą Ci telefon, no trudno, to kup za swoje pieniądze swój, każdy ma prawo do prywatności, to że jesteśmy pod dachem rodzica, to mają obowiązek zapewnić Ci bezpieczeństwo. Znam osoby, którym zabraniają wychodzić gdziekolwiek, a kiedyś skończy się to ucieczką, co sam kiedyś pierwszy raz zrobiłem. To zawsze kończyło się dla rodzica większym stresem. Więc jaki wniosek? Warto dziecku zaufać i pokazać rodzicowi, że mamy własny rozum i potrafimy o siebie zadbać. Na następny dzień wracałem i było tak, jak chciałem. Milczenie. Dopiero potem rozmowy, ale nie zawsze rodzic tak podejdzie do sprawy. To że oni popełniają błędy, to nie musimy popełniać takich samych. Nie trudno wykazać się poziomem. Zdarzają się przypadki rodziców, którzy się mszczą. Czy my ty też mamy się mścić, tak jak oni? Czasami trzeba, bo oni sami muszą zobaczyć, jakie popełniają ciągłe błędy. Rodziców prawdę mówiąc każdy sobie ustawia, ale to nie takie proste. Ustawiamy sobie wtedy, gdy przedstawiamy racjonalne argumenty. Nie ma innego wyboru. Wy nie musicie być w przyszłości dla siebie nikim, może się wszystko inaczej skończyć. Jeżeli rodzic użyje siły, to należy się postawić i pokazać, że nie jest się już 10latkiem. To nie jest proste. Jako ich dzieci jesteśmy od nich w większości zależni, bo bez nich nie mamy pieniędzy, bez tego nie mamy nic, nawet tego telefonu, nie ma internetu, nie ma kontaktu, ale są świadomi że nadejdzie taki dzień, że nie będą w stanie nic zrobić i myślę, że dla wystarczająco dojrzałego nastolatka nie będą już w stanie. Jeżeli nie ma w jednym rodzicu wsparcia, to może będzie w drugim. Pieniądze są tez ojca, on też powinien pomóc. Gorzej jak żaden z rodziców nie okazuje tego. Wtedy trzeba samemu zadbać o siebie, nie zawsze wszyscy będą wokół nas, będą chwile że zostaniemy sami i co wtedy? Wiadomo, trzeba zawsze liczyć na siebie. To, co jest między tobą a matką, to między wami, a ojciec nie powinien stawać po stronie swojej żony, lecz podejść obiektywnie do sprawy, bo nie pomaga wtedy tobie. Rodzice są od tego, by nas przygotowali do życia, ale znając swojego syna i pomagając. To Ty uczysz się na błędach, nie twoi rodzice, oni popełniają w tej chwili błąd, bo tracą kontakt ze swoim dzieckiem, kontakt który w przyszłości będą żałowali. Im będzie to tkwiło na sumieniu. Mamy ręce i nogi + rozum, zawsze znajdzie się jakieś wyjście. Czy rodzic zamykający drzwi przed swoim dzieckiem, to jest opieka, to jest to wsparcie? To jest rodzic? To jest dojrzałe podejście rodzica, który niby się martwi? Nie. Odpowiedź jest prosta, nie. Może tylko na papierku, ale nie w sercu. Jeżeli rodzic nie traktuje cię jak swoje dziecko, które się kocha, to nie mamy obowiązku traktowania go, jak swojego rodzica. Bo skoro, np. podnosi rękę i zamyka nam drzwi przed nosem lub zamykają nas w domu, to gdzie tu dziecko ma się rozwinąć, gdzie tu szacunek i opieka? Ja też nie byłem pełnoletni, więc argument, że nie jesteśmy, to nie wytłumaczenie. Niektórzy są już na tyle dojrzali by pokazać, że mają swój rozum i że wiedzą, co robią, co jest dla siebie lepsze, bo rodzice, jak wspominałem na początku, tak naprawdę nas nie znają, nie przebywają z nami, inni próbują ale słabo im to wychodzi, a w niektórych rodzinach pewnie się udaje taka relacja, ale to jednak jednostki. To są nasze decyzje i będą, o ile będą, twoje błędy. To ty masz się uczyć żyć, a taki rodzic Cię w taki sposób tego nie nauczy. Blokują możliwość poznawania życia. Potem sobie nie poradzisz, jeżeli nadal tak będzie, jak jest. Kiedyś trzeba podjąć jakieś kroki. Wielu od tego zaczynało, postawiało się. Władza rodzica kończy się wraz z rozwijaniem się rozumu dziecka. Rodzic musi to poczuć, a wtedy doceni.