zaczynamy wszystko od początku..
dobrze wiesz, że ta notka miała być tutaj dużo wcześniej ale.. dopiero teraz zaczęłam ogarniać ten brak Ciebie u siebie. dziś mija trzynasty dzień odkąd Cię u mnie nie ma. trzynasty dzień bez Twojego uśmiechu, ciepłego spojrzenia, które za każdym razem, kiedy patrzyło mi w oczy mówiło szczerą prawdę. dzięki Tobie poczułam, czym jest prawdziła przyjaźń. to Ty nauczyłaś mnie wierzyć w marzenia i zdawać sobie sprawę, że każdy kolejny dzień nas do nich przybliża. tak cholernie brakuje mi Ciebie tutaj.. pamiętam, to niedowierzanie i dreszcz na plecach, kiedy zadzwoniłaś do mnie i oznajmiłaś, że przyjedziesz. od tamtej pory nawet na moment uśmiech nie zszedł mi z twarzy. tak, były też łzy.. ale wiesz dlaczego. mimo wszystko się udało. pamiętam, kiedy już jechałaś do mnie, a ja męczyłam Cię wiadomościami i telefonami pytając 'długo jeszcze?!' i aż uśmiech ciśnie mi się na usta, kiedy wyszłam do bramy po Was, a obie zaczełyśmy piszczeć, a z oczu pociekły łzy szczęścia. to było piękne, dosłownie, identyczna sytuacja jak wtedy na koncercie poza tym.. to musiało coś znaczyć.. 14.03 - 14.08 <3 brakuje mi Twojego uśmiechu, tego, kiedy zawzięcie czytałaś mi opowiadanie mimo tego, że łamał Ci się głos, a ja zapłakana co pięć minut latałam po chusteczki. brakuje mi tego buziaka na dobranoc, gadania całą noc o wszystkim i niczym i zasypiania sama nawet nie wiem, kiedy. brakuje mi poranków, kiedy wstawałam wcześniej niż Ty, leżąc obok i po prostu patrząc się jak śpisz, co jakiś czas głaskając Cię po głowie. brakuje mi Twojego budzenia się, otwierania najpierw jednego oka, później drugiego i tego ciepłego uśmiechu; i moich myśli: 'dzień dobry, Kochanie. jak dobrze Cię znów widzieć!' to samo powtarzałam sobie każdego ranka. brakuje mi tego spaceru w nocy do centrum, wspólnego świętowania i leżenia na pomniku, tępo wpatrując się w spodek i rondo. w takich chwilach za każdym razem miałam to poczucie, że możemy wszystko. że razem nam się uda. śmieję się, kiedy widzę nas podskakujące jak wiadomo kto przy 'it's raining men' i wtedy, kiedy będąc na ashy wywołałyśmy naszego monsuna i przemoczone do suchej nitki, wracałyśmy do domu po drodze chlapiąc się w kałużach. HAHA, brakuje mi dresu i leżenia z Tobą pod jedną kołdrą i dzwonienia do... no właśnie, chyba nie muszę dokańczać. :-) i tak.. wtedy się śmieje, a płaczę, kiedy przypominam sobie ostatnie wspólne spędzone chwile, przyście do domu i czekanie na Twoich rodziców. nienienie! śmiać mi się jeszcze chce, kiedy przypominam sobie jak nasze mamy piły wódkę, pijąc za nasze wyjazdy! dobra.. okej, tego nie miałam pisać. ;-D i pamiętasz, kiedy obiecywałyśmy sobie, że się nie rozpłaczemy, kiedy będziesz odejżdżać? kłamałyśmy... i wiesz co najbarsziej wypełnia moje serce szczęściem? kiedy spojrzałam Ci w oczy, pytając czy mnie nigdy nie zostawisz, a Ty obiecałaś, że tego nigdy nie zrobisz i wtedy juz byłam pewna wszystkiego. przekonałam się, że nie rzucasz słów na wiatr i jako jedyna chyba mówisz szczerą prawdę. bo sama wiesz, że.. to dopiero początek czegoś pięknego. a teraz już wiemy, że uda się nam spełnianie Naszych Marzeń. chciałabym jeszcze tyle napisać ale to nie ma sensu.. bo musi zostać też coś tylko dla Ciebie i dla mnie, dla Nas. wspomnienia, które będą częścią tylko mnie i Ciebie, o których nikt się nie dowie..
dziękujemy Wam za to, że odnalazłyśmy siebie! Schatzi&Anii.
+ i dziękuję za te dni razem w obcym kraju, chodząc po obcych ulicach tam, gdzie wszystko pachniało Nimi.. i między innymi tam, gdzie udało Nam się spełnić marzenie. sama wiesz, że takich wyjazdów jeszcze przed nami miliony.
PS KOCHAM CIĘ.