Poszłam śladami fotoblogowej koleżanki ;)
ZDJĘĆ, CHCĘ ZDJĘĆ!
W sobotę po godzinie 1600 wpadłam w szał. Gdybym była sama, poryczałabym się. Wszystkie piosenki, zdjęcia (w tym jedno OHowe, z którego byłam dumna)... Wszystko poszło się jebać.
Jebany Koń Trojański. Jebany komputer, a teraz - jebana rozdzielczość, której nie mogę ustawić.
Liczę, że na wiosnę dostanę nowy. BŁAAAAAAAGAM!
Hm, tak. Piosenki ściągam, a i zdjęć już mam kilka. Nie ma nic bardziej pocieszającego.
Ferie zaplanowane. Przynajmniej pierwszy tydzień. Piątek, 17:30 wyjeżdzam do Mettmann, odpocznę sobie od Was.
I zrobię zdjęcie na wieży telewizyjnej. Na tą pochyloną szybę kładłam się chyba z pół godziny. Ludzie się na mnie patrzyli. Fascynujące uczucie.
I w ogóle, jestem tym faktem nieźle podjarana, bo do Pyśkusa mi się chce.
I do dusseldorfskiego centrum.
I w ogóle, lepiej mi teraz jakoś.
(Moje zdania zbyt często zaczyna się od "i w ogóle").
Hm. Tadek prawie przeczytany. Jeszcze dwie księki i papatki, Tadzio. Do czwartku zdążę.
Dziś wspaniałomyślne dziewki z IIIb (a w tym ja, haha) zwolniły się z wuefu.
Kocham brak fizyki i chemii (a z chemii miała być kartkówka).
Jestem jebnięta. Zjadłam lody śmietankowo-śmietankowe z Aglidy i teraz mi zimno. Bo Eli-Beli, czy jak jej tam, jadła i mnie się zachciało.
Jutro Ebiasz ma geburtstag.
I jutro wywiadówka, na którą uczniowie muszą udać się z rodzicami. Super.
I w ogóle, dalej mi zimno.
Jutro poprawa sprawdzianu z matematyki. Fajnie, że nie wiem, co miałam źle = fajnie, że wiem, czego nie umiem.
Jeszcze trzy dni, Sara dasz radę. JEST NIEŹLE. Nieeee, ja sobie niczego nie wmawiam :)
I zboczenie mam po Unbekannte, jakby się ktoś pytał :D
"GUPAKU!"
Przesadzam z kolorami?
Aloha.