No, to trzeba wytrzymam dwa tygodnie. Ciekawe czy szybko zlecą. Chce już do Kołobrzegu. Umieram w tym domu. Nie chce mi się nic, cierpię na brak towarzystwa, na brak zainteresowania, na brak ochoty na cokolwiek. Tak, jutro niby ma być Rzeszów, ale czarno to widzę, bo... Tak jest zawsze. Ale to nie ważne. Przesiedzę kolejny dzień w domu. Dobrze, że jest spokojnie, ojciec wyjechał, na kilka dni, więc będzie cisza, spokój.. odpocznę, tak. A co na wieczór? Szybki prysznic, herbatka z cytrynką albo piwo i pewnie simsy. Miał być death note, ale jakoś nie chce mi się oglądać, nic.
I wymyśliłam, że zacznę biegać. Ale to w Kołobrzegu. Codziennie rano, kółko po parku nad morzem. Tak. Trzeba robić coś aktywnego. Nie mogę przesiedzieć kolejnego miesiąca w domu. Kołobrzeg lubię znacznie bardziej niż ten cholerny Przemyśl. Nienawidzę tego miasta. Ale to nie ważne.
Źle mi. Kurewsko mi źle...