Wszyscy zniknęli, zostaliśmy tylko my. Ławka była wygodna, słońce przyjemnie ogrzewało nasze twarze. Termometry pokazywały ujemną temperaturę, ale nie czułem tego. "Zimno ci" powiedziałaś. "Nieprawda. To nie od zimna" odparłem. "Nie?". Czekałaś przez moment na odpowiedź z mojej strony, ale nie zamierzam jej udzielić. Moje ciało przechodziły dreszcze, a skórę zdobiła gęsia skórka. Byłaś tak blisko, twoja obecność niezaprzeczalnie powodowała w moim ciele masę reakcji chemicznych. Kiedy myślałem, że w tym pięknym obrazie nic się nie zmieni, moim oczom ukazała się męska dłoń. Kierowała się w twoją stronę. Skądś ją znałem. Byłem pewien, że bardzo dawno temu ją widziałem, ale nie mogłem sobie przypomnieć gdzie. W momencie gdy dłoń dotknęła twojego ciała, ciepło we mnie wzrosło jeszcze bardziej. Już się zorientowałem. Dłoń, która cię dotykała, była moja. Tak długo do nikogo jej nie wyciągałem, że zapomniałem jak wygląda. Obróciłaś głowę w moją stronę i spojrzałaś mi w oczy. Były szkliste. Uśmiechnęłaś się, a po twarzy popłynęły ci lśniące w słońcu łzy. Po cichu czekałaś na ten moment. Zawsze go pragnęłaś, ale bałaś się o nim marzyć. Wiem to, bo podobnie było ze mną. Po jakimś czasie złapałaś moją rękę i odsunęłaś ją od siebie. Całe wcześniejsze ciepło zaczął powoli i boleśnie przysłaniać strach. "Co się stało" krzyknąłem rozpaczliwe w myślach. Zwątpiłaś we mnie? Zwątpiłaś w swoje uczucia? Zaszliśmy przecież już tak daleko. Siedzieliśmy na ławce, w parku pełnym, a zarazem pustym od ludzi. Siedzieliśmy odziani, a zarazem nadzy. Odsłoniliśmy już wszystkie okrywające nas uczucia. Chciałem wstać, ale moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Jakby ogrzewające uczucie, które zniknęło zabrało ze sobą wszystkie inne pokłady ciepła. Zamarzałem. Moja dłoń, której wygląd dopiero co sobie przypomniałem, po raz kolejny się zmieniła. Była odmrożona, palce od braku dopływu krwi zrobiły się czarne. Nie czułem jej, ale kątem oka zobaczyłem, że znów zmieniła w kilku miejscach kolor. Spojrzałem na nią. Nie, to nie zmiana koloru. To twoja dłoń. Twoja dłoń spoczywała na mojej. Wszystko zaczęło wracać, kontrast między kolorem naszej skóry powoli malał. Wydawało mi się, że minęło milion lat od kiedy nasze ciała miały ze sobą kontakt. Ponownie się docierały i ogrzewały. Jakby spotkały się w kolejnym wcieleniu, ale miłość między nimi nie zmieniła się ani trochę. "Przepraszam, że musiałeś czekać" powiedziałaś cicho. "Nic nie mów" odparłem. Siedzieliśmy w ciszy do końca dnia. Bo pięknie jest się spotykać w snach.
I mimo wszystko, cieszę się, że mogę wstawić ten tekst. Bo jak wiadomo, oznacza to, że ten rozdział mam za sobą. A dziś? Dziś najebongo u Adriana <3