Godność i rozum człowieka.
Jedyne zdjęcie na którym
a) nie mam rozjebanych źrenic - mam, ale nie widać
b) zniszczenie nie daje po sobie tak bardzo poznać
"Dlaczego tam nie było zębów?"
"Będziesz układał kloce z kloców, klocu"
"Nie pamiętam jak wygląda moja mama :c"
"Tak bardzo chciałbym płakać łzami"
"Może zrobisz ducha"
"Zapomniałem życia"
"Pojebało mnie. Jestem pojebany. Już nigdy nie będę normalny!!!"
MARGARET & ELIZABETH POPLĄTANE KOŃCZYNOSCALENIE
"Stary, tu wszystko jest gównem. Festiwal gówna, gównianej muzyki, gównianych ludzi, gównianej gleby. Boje się dotykać ludzi. "
Woodstock. Chociaż to był mój pierwszy raz z nim, wcale nie byłem delikatny. I o to chodzi.
Wyruszyliśmy nocnym ciopągiem wraz z Divim, moim bratem i mężnym rycerzem Bartonidasem dzień przed oficjalnym rozpoczęciem. Gdy udało nam się już wsiąść do metalowego rzęcha PKP, po stanie (raczej niestanie) osób które tam zastaliśmy można było wywnioskować, że pojazd jechał już dłużej niż niektórzy zawodnicy mogli wytrzymać, a współczynnik wypity alkohol/przebyty km był nad wyraz wysoki. Nie wiem jakie się pociągi trafiły innym, ale nie bezpodstawnie wydaje mi się, że my mieliśmy najgorszy. Od laski, która cały c zas udawała Pikachu, przez najebanego ogrodnika Hose, który trzymając w ręku wąż ogrodowy pokładał się na kolanach randomowych pasażerów (tekst nowo wsiadłszego dziadka, który został dźgnięty owym wężem "jak chcesz się przespać, to celuj tu" - wskazanie na wiadomą część ciała), aż do napierdalającej do trzeciej rano wuwuzeli (chwała typowi który ją wypierdolił przez okno, my byliśmy daleko fizycznie i daleko za stanem, żeby jakoś to wszystko przeżyć). Ogółem spać się raczej nie dało, bo najpierw nie było gdzie usiąść, a później trzeba było niczym w Matrixie unikać pocisków wymiotnych i walających się ciał. Mówienie, że jest się gejem, żeby odstraszyć brzydkie przedstawicielki płci pięknej i zmiażdżona dłoń jakiejś laski przez drzwi w pociągu też na plus. Najgorzej chyba zapamiętałem krasnoluda, który obrał sobie mnie na cel jako potencjalnego słuchacza na temat jego wspaniałych rzeźb, a później uznał za przyjaciela i bardzo chciał się przytulać. Na szczęście gdy odmówiłem obraził się, a na miejscu już go nie spotkałem.
W Kostrzynie byliśmy wpół do szóstej, także idąc do naszego obozowiska powitało nas ciepłe, jeszcze wschodzące słońce. Po dwóch kwadransach targania bagaży dotarliśmy wreszcie do Niuxa i reszty. Powitali nas znani i mniej znani mi ludzie, okazało się, że nie mamy gdzie spać (razem z Divim w końcu się wbiliśmy do Bartonidasa), a później oczywiście zaczęliśmy montować wiadro. Miejsce rozbicia namiotu było... dość ciekawe. Po lewej stronie widok rozkładał się na "trasę błotną", wioskę piwną i ogółem dużą część Woodstocku. Za nami były toi-toie, których piękna zapachowa bryza na szczęście nas nie dosięgała, a po prawo był sodomiczny, koedukacyjny mały lasek, gdzie się chodziło załatwiać te mniej estetyczne potrzeby fizjologiczne gdy toi-toie zniechęcały, albo po prostu miało się na wszystko wyjebane. Do wieczora czas miło zleciał na poznawaniu naszego obozowiska i obozowisk randomowych, zielonych fristajli i ryciu bań, co przychodziło dużo łatwiej gdy na scenie słychać było syreni śpiew Kamila Bednarka.
Dalej niestety chronologia poszła się jebać, gdyż taka ilość substancji zaburzyła mi poczucie czasu kompletnie.
- Wiesz gdzie tu ogarnąć kwasa?
- Nie, a po co ci to?
- No fajnie sie zniszczyć czasem.
- Znaczy, że chcesz umrzeć?
- No.
- To ja ci powiem, że mam raka i zostało mi pół roku życia i nie rozumiem cię.
Po czym to babsko sobie poszło, a my ją bardzo nieładnie podsumowaliśmy :3
Kiedy kwasiora sie już ogarnąć udało (było około 22), wrócliśmy z Divim do nas i zarzuciliśmy po kartonie. Wejście przez pierwszą godzinę bardzo łagodne i subtelne (tańczyło mi się chyba najlepiej w życiu, nawet samemu, SZCZEGÓLNIE SAMEMU). Kiedy substancja się rozkręcała akurat grali Anti Flag, zespół który zrobił na mnie i nie tylko, największe wrażenie spośród wszystkich. Ogółem z zarzucania tego co miało być kwasem, a na pewno nie było jestem bardzo zadowolony. Utrzymywał mnie w fajnym stanie przez bardzo długo (nie dało się spać nawet jak się bardzo chciało - czyt. mniej mnie ominęło). Co prawda do końca normalnie rozmawiać się nie dało, a takie zdania jak "mam rekiny na zębach" wydawały się normalne, ale i tak to, że z Divim mieliśmy bliżniaczą fazę nadrabiało zaległości. Ciekawe było to, że zmienił nam się na kilkanaście godzin kolor oczu, co nie tylko zauważyliśmy my, ale i osoby trzecie. W pewnym momencie ślepia były tak wypierdolone, że bez okularów się nie obyło. Jedyny dla mnie jakiś większy minus, to ból brzucha od śmiechu, natomiast Diviemu zdarzały się złe fazy, szczególnie gdy patrzył na mnie. Co ciekawe, kiedy ja patrzyłem na jego oczy też czułem "powrót fazy". Warto nadmnienić, że przed woodem wraz z Divim czyniliśmy czterodniowe przygotowania o wadze 7 gram, więc na pewno na psychodelę we łbie jakoś to wpłynęło. Przez te kilkanaście godzin czuć było kilka wyraźnych peaków i ciągłe skwaszenie. Jeśli się do tego podeszło z przymrużonym okiem, odpowiednią dawką humoru i dystansu, dało się naprawdę czerpać satysfakcję i duże pokłady pojebania. Nie wiem jeszcze z czego to wynikało i czy ja to wkręciłem Diviemu (na codzień mam lekką nerwicę dotyczącą czystości XD), ale baliśmy się dotykać jakichkolwiek ludzi. Po prostu na tamtą chwilę ludzie dzielili się na czystych i tych pokrytych gównem. Nie trudno zgadnąć których było więcej.
Pozdrawiam dziewczynę, która weszła do rozjebanego toi-toia gdy akurat byłem w negliżu, a potem gdy wychodziłem robiła mi zdjęcia (o 4 w nocy), chyba w nadziei, że i w samym negliżu stamtąd wyjdę. Jeśli to czytasz, to podeślij fotki [email protected]
Pozdrawiam ludzi, których atakowałem z pianką do golenia i ujebałem włosy wraz z ubraniami : >
Woodstock to totalne zniszczenie, brud, muzyka, zgony i pozytywni ludzie. Poza chujowym powrotem, którego opisywać nie będę wszystko było lepiej niż w jak najlepszym porządku. Za rok jadę bankowo, ale tym razem dużo lepiej się przygotuję.
Co zabrać na woodstock:
1. Nie bierz skarpetek. I tak je po kilku sekundach ujebiesz, albo zaczną jebać. Weź klapki/japonki. Najlepiej z trzy pary, gdybyś zgubił. Zgubisz.
2. Linkę do rozwieszania mokrych ubrań.
3. Folię pod i nad namiot. Nie ma nic gorszego niż mokry namiot i wszystko jebiące wilgocią i zgnilizną.
4. Duży pojemnik na żarcie. Uwierz, lepiej oddzielić je od wszędobylskiego gówna.
5. Śpiwór i poduszkę. Dużo spać nie będziesz, ale te cztery, pięć godzin lepiej spać w cieple.
6. Najlepiej zapasową baterię do telefonu.
7. Zapasową godność.
8. Powrotny bilet. Kup od razu gdy będziesz kupował do Kostrzyna, bo przepychanie się między wracającym bydłem do kas jest not kewl.
Na koniec, nie wiem czy to dzięki temu ile trucizn przez mój organizm przeszło, czy przez tego bromokwasa, ale złapałem szerszy obraz nie tylko na rzeczywistość, ale i na owe trucie się. Bycie skwaszonym i patrzenie na naćpanych, wykręconych ludzi naprawdę daje do myślenia.
JEŚLI CHCECIE PORUCHAĆ TO TYLKO W PIERWSZY DZIEŃ/NOC. NIE PYTAJCIE DLACZEGO XD
Hayley, za rok odnajdziejmy się (na szczycie góry lajlajlaj) - WIERZĘ
Nanana, wczorajsza impreza - meh. Pojutrze wyjazd do Ciastka, zobacze między innymi brzydkiego Tanusa i Nanusa, oh noez. W sumie fajnie się żyje bez prądu poza kilkoma drobnymi mankamentami. No i beka roku, poszedłem i nawet dostałem się na studia. A OD JUTRA MOGĘ LEGALNIE PIĆ ALKOHOL W JAPONII I WIELU STANACH JU ES END EJ XD
Inni zdjęcia: ;) patki91gdJa patki91gd:* patki91gd;) patki91gd... maxima24Wg standardów. ezekh114... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24