W końcu nadszedł czas mojej pierwszej wizyty na terapii, dzień w szkole minął mi zaskakująco szybko. Jestem pewna, że wszyscy obserwowali mnie w pewien specyficzny sposób. Wcześniej nikt nie wiedział o mojej chorobie, może poza moja przyjaciółką, która i tak nie znała wszystkich szczegółów, teraz jednak kiedy powiedziałam o tym Markowi, stało się dla mnie jasne, że wie o tym już cała szkoła, a nawet moja najlepsza koleżanka Wiktoria zaczęła dziwinie się na mnie patrzeć i w końcu jakoś mało się do mnie odzywała. Mimo to nie porzejmowałam się tym za bardzo, bo byłam zbyt przejęta pierwszym spotkaniem z psychologiem.
O godzinie 15.56, czyli 4 minuty przed rozpoczęciem spotkania byłam już na miejscu, a mimo to nikogo jeszcze nie było, a przecież wydawało mi się że na spotkaniu tym będzie około 20 innych osób tak jak to było na filmach. Na niewielkim zegarze, który wisiał przed drzwiami do wejścia wybiła godzina 16.02, a ja nadal nie spotkałam żywego ducha. W końcy jednak po około minucie otworzyły się drzwi,a zza nich wyłonił się... no właśnie. Kiedy go zoabaczyłam nie rozumiałam jak mój były mógł się wydawać być najprzystojniejszym facetem na ziemi, ani trochę nie dorównywał chłopakowi w drzwiach. Oto zobaczyłam chłopaka o piwnych oczach, tak głębokich, że zatopiła by się w nich każda dziewczyna. Miał też brązowe włosy, które idealnie pasowały do oczu i koloru skóry, która była delikatnie opalona. Jego twarz wyglądała na inteligentą, może przez to że była ułożona w idealnych proporcjach, co kolwiek miało by to znaczyć. Na moje oko miał około 20 lat i był nieco wyższy ode mnie. Z tych rozmyśleń wytrącił mnie jego głos, który tak idealnie pasował pasował do jego doskonałości.
_____________________________________________________________
Przepraszam, że dzisiaj tak krótko, to dopiero kawałek tego rozdziału. Po prostu dzisiaj nie mam czasu. Postaram się dodać coś jutro.