photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 13 SIERPNIA 2012

Rozdział 2.

Nie wiem co się działo później, najprawdopodobniej zemdlałam. Obudziłam się na białym łóźku, po chwili dotarło do mnie, że jestem w szpitalu, obok mnie siedziała moja mama. Kiedy zobaczyła że się obudziłam zaczęła:

- Co ty najlepszego zrobiłaś? Sandra, córeczko, takim sposobem nie rozwiązuje się problemów.

-Wiem, mamo , ale dla mnie nic nie ma już znaczenia.- Chyba pierwszy raz zaczęłam rozmawiać szczerze ze swoją matką. W końcu znalazła dla mnie czas. Szkoda tylko, że dopiero gdy chciałam się zabić.

- Opowiedz mi, proszę, co się takiego stało, że posunęłaś się takiego czynu? - na jej twarzy malowało się współczucie i troska.

Mimo że moje kontakty z mamą sprowadzały się do porannego i wieczornego "cześć", postanowiłam się jej zwierzyć. Była w końcu moją mamą i mimo wszystko nadal łączyła mnie z nią matczyna więź. Tak naprawdę przecież nie miałam w życiu nikogo z kim mogłabym porozmawiać na wszystkie tematy. Co prawda mam przyjaciółkę Wiktorię, ale jednak nie czuję się z nią tak zżyta by móc jej powiedzieć o wszystkich swoich problemach. Wiedziała o mojej chorobie, ale nie chciałam z nią rozmawiać na temat swojej próby samobójczej. Tak naprawdę mama okazuje się być jedyną osobą dla której mogę się zwierzyć ze wszystkich swoich problemów. Jeszcze 2 dni temu wydawało mi się, że jedyną osobą której na mnie zależy był Marek, ale wszystko się zmieniło. Żałuję każdej chwili z nim spędzonej, nie wiem jak mogłam się spotykać przez rok z chłopakiem, który po bliższym poznaniu mnie zrywa ze mną. Co prawda były w naszym związku spotkania niezapomniane, chociażby spacer w śrdoku nocy w czasie deszczu w tajemnicy przed rodzicami tylko dlatego, że nie mogliśmy spać w nocy, ale teraz gdy naprawdę go poznałam dotarło do mnie, że to wszystko było tylko zauroczeniem a nie prawdziwą miłością. Po dłuższej rozmowie z mamą postanowiłam, że zostawię ten etap życia za sobą i zacznę wszystko od nowa. Postanowiłam, że skoro swoją młodość dopiero zaczynam to wykorzystam to na swoje wariactwa i wycisnę ze swojego życia ile tylko się da. Pomyślałam, że fajnie byłoby spróbować wszystkiego w swoim życiu i przysięgłam sobie, że będę do tego dążyć. Do głowy przyszły mi tylko słowa, które tak bardzo polubiłam "Tylko wariaci są w życiu coś warci". Postanowiłam, że od teraz będzie to moje motto... no dobra będzie to moje motto zaraz po terapii, na którą zgodziłam się iść tylko po to, żeby mama dała mi spokój.

                                   ~~~~                                   

           W szpitalu, w ramach leczenia, przez tydzień miałam spotkania z psychologiem, które chyba dały jakiś efekt bo w jakiś sposób zaczęłam rozumieć sytuację w swojej rodzinie i przechodziła mi powoli złość na rodziców. Dotarło do mnie, że otaczają mnie ludzie, którzy naprawdę mnie kochają i którym na mnie zależy. Miałam w końcu swoją mamę, która mimo tego, że często nie miała dla mnie czasu to tak naprwdę , co po przemyśleniu do mnie dotarło, wiedziała co dzieje się w moim życiu, co prawda nie na tyle, żeby zauważyć, że chłopak ze mną zerwał, ale z drugiej strony są przecież matki, które nawet nie wiedzą o tym, że ich córki spotykają się z jakimiś chłopakami. Swoją opieką rodzicielską otaczał mnie też, mimoż że bardzo rzadko, ale wiem, że się starał- mój tata. Moje kontakty z nim były raczej ograniczone tylko do rozmów o mistrzostwach świata w piłce nożne, bo bardzo slubię ten sport, a także innych małostkowych rzeczach, nie mogłam z nim też porozmawiać o swoich kłopotach z chłopakiem, ale mimo to zdałam sobie sprawę, że to on najczęściej poprawiał mi humor kiedy byłam naburmuszona, poza tym zawsze kiedy dopadała mnie depresja starał mi się pomagać. Zdarzało się to jednak bardzo rzadko, bo rzadko bywa w domu. Mój tata praktycznie ciągle pracuje, nie ma go w domu czasami nawet nocami, bo rozkręca swój własny interes, który polega na... właściwie nie wiem na czym, nigdy mi się w sumie nie zwierzał, a bywał w domu właściwie codziennie, ale ja widywałam go może raz w tygodniu, bo kiedy on przyjeżdżał albo już spałam, albo byłam w szkole. To było właśnie przyczyną ochłodzenia naszych kontaktów. Nie dziwine więc było to, że w końcu praktycznie wcale ze sobą nie rozmawialismy. Byłam też jedynaczką, więc łatwo zrozumieć, że czułam się najzwyczajniej w świecie samotna, wiedziałam jednak że mój los nie jest obojętny wszystkim. Tak więc w końcu zgodziłam się , że pójdę na tą terapię, o którejwspomniał psycholog, a i mama namawiała mnie na nią przez cały tydzień. Miałam na nią uczęszczać 2 razy w tygodniu w środy i piątki zaraz po powrocie ze szkoły. Wcale nie podobał mi się ten pomysł, ale nie miałam innego wyjścia , mama nie dałaby mi inaczej spokoju.


______________________________

Piszcie, komentujcie czy się podoba. Polecajcie mnie znajomym i dodawajcie do znajomych.

Komentarze

ania26069 Podoba mi się, jednak po pierwsze - powtarzasz się zbyt często o tej terapii oraz budujesz zbyt rozbudowane zdania przez co można się pogubić.
Poza tym ok :)) Super!
13/08/2012 19:12:19
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika mojelovestory.