No to lecimy z pierwszym rozdziałem. Bądźcie wyrozumiali bo to moje pierwsze opowiadanie ________________________ __
Nie mam już siły. Nie chcę już dłużej żyć. Jedyny powód dla którego codziennie rano chciałam wstawać z łóżka przestał dla mnie istnieć. To co wydarzyło się zeszłego wieczoru nie miało nigdy nastąpić w moim życiu, a bynajmniej ja czegoś takiego nie przewidywałam w swoim życiu, a przynajmniej w najbliższym czasie. Ale niby dlaczego los miałby się słuchać tak niezrównoważonej psychicznie nastolatki jak ja ? Przecież to los układa nam sploty wydarzeń. Przecież mam w końcu tylko 17 lat. Nikt mnie rozumie. Nikt nigdy nie próbował mnie zrozumieć. Nawet moi rodzice, do których za pewne nie powinnam mieć pretensji, bo w końcu zarabiają na utrzymanie, ale z drugiej strony z kim mam porozmawiać o swoich problemach, jak nie z własnymi rodzicami. Co więc teraz powinnam zrobić ? Zastanawiam się czując żal do całego świata, mimo że w ręku trzymam już żyletkę gotowa by odejść. Tylko czy na pewno chcę odejść z tego świata? Czy na pewno przemyślałam już wszystko ? Zaczynam się od nowa zastanawiać nad tym wszystkim...
Ale po chwili docierają do mnie słowa, które usłyszałam kilka godzin temu od, jak mi się wcześniej wydawało najważniejszej osoby w moim życiu: "-jak ty to sobie wyobrażasz, że zmarnuję całe swoje życie dla jakiejś wariatki? Sama musisz sobie poradzić z tą chorobą. Mnie do tego nie mieszaj. Mam całe swoje życie przed sobą, chcę się wyszaleć, przykro mi, ale nie chcę go zmarnować na użeranie się z tobą i twoją depresją, kiedy tylko się o coś pokłócimy. Fajnie że mi powiedziałaś i byłaś ze mną szczera, ale to wszystko co mogę ci powiedzieć. Z nami koniec." - Nie wierzyłam w to co usłyszałam, bo w końcu uważałam Marka za swoją największą miłość, a on zerwał ze mną jak tylko postanowiłam że powiem mu prawdę o swojej chorobie. Chorowałam już od ponad 2 lat na napady depresji. Pojawiały się one najczęściej w chwili dużego stresu lub gdy najzwyczajniej w świecie z kimś się pokłóciłam. Moje napady objawiały się przede wszystkim niekontrolowanym płaczem i drapaniem wszystkiego co miałam pod ręką. Właściwie nigdy nie zrobiłam sobie, ani innym krzywdy, kończyło się połamanymi paznokciami lub zdartą skórą. Wczoraj jednak było inaczej. Kiedy zrozumiałam kim jestem dla mojego 18-letniego chłopaka popadłam w obłęd. Mój stan depresyjny objawił się pół godziny po spotkaniu z Markiem. Kiedy weszłam do swojego pokoju zamknęłam się i zaczęłam jeszcze raz wszystko analizować ze łzami w oczach. Po jakiś 15 minutach w końcu dotarło do mnie, że nikomu na mnie nie zależy, popadłam w obłęd, zaczęłam wyrywać sobie włosy. Trwało to jakieś 10 minut, w końcu poczułam zmęczenie i...
Obudziłam się rano, ale natychmiast powróciły do mnie wszystkie myśli z wieczora, miałam dość. W końcu poszłam do łazienki i zabrałam z niej żyletkę. Przez chwilę patrzyłam się na odbicie w lustrze i na żyletkę. Nagle wszystko w moim wyglądzie przestało mi się podobać, mimo że 7 miesięcy prez które się spotykałam z Markiem, on zapewniał mnie że jestem piękna. W pewnym momencie jednak zadałam sobie ból. Przeciągnęłam żyletkę najpierw delikatnie,a później przycisnęłam ją mocno do ręki i zapatrzyłam się na strumień krwi kapiącej z mojej lewej ręki. Zaczęło robić mi się słabo i słabo...
____________________________________________________________________________
No to pierwszy rozdział już z głowy. Piszcie i oceniajcie jak wam się podoba. Dodawajcie mnie do znajomych !