Dzisiaj 500 kcal. (zjadłam 300, zapijam wodę, palę fajkę, nie chcę mi się jeść)
8 min legs i 2x8 min abs.
Chciałabym poczuć choć trochę optymizmu, który z pewnością mógłby mnie otaczać, gdybym tylko uwierzyła w siebie i w to, że życie wcale nie jest takie złe. Pech przecież kiedyś przejdzie, prawda? Depresja, bezsenność przeplatana z dniami kiedy nie potrafię wstać z łóżka i funkcjonować jak normalny człowiek, smutek, łzy, wspomnienia, to wszystko zniknie, prawda?
Kiedyś będę silną osobą, ale najpierw muszę trochę odpocząć od świata. Wszystko poukładać sobie w głowie.
Mam dosyć ludzi... jednocześnie jednak kogoś mi brakuje.
Już tak jestem przyzwyczajona do takiego humoru ogarniętego niewiedzą, że mam wrażenie, że to normalne.
Muszę coś zmienić w swoim życiu. Bo długo tak nie pociągnę.
Ciągle ktoś mnie rani... już mam dość tej szopki... czas na małą zemstę.
Najpierw schudnę, nabiorę pewności siebie i zostanę skurwysyńską łamaczką męskich serc.
Ja będę się nimi zabawiać, tak jak oni bawią się nami.
Ktoś ucierpi, ale tym razem nie ja.
Zasada nr.1
Nigdy nie przywiązuj się do mężczyzn.
To oni mają się przywiązywać, a Ty baw się.
Boys are TOYS.
Przepraszam, że piszę takie osobiste rzeczy, ale nie mam komu się wygadać.
Właściwie to nie mam tutaj nikogo, kto mógłby mnie posłuchać.
Nikogo kto znałby mnie tak naprawdę, taką jaką jestem.
Wszyscy mają mnie za imprezowiczke z mocną ciętą ripostą, która ma na wszystko wyjebane.
Nie jest tak... Często leżę na podłodze i płaczę, kiedy nikt nie widzi.
To trochę dołujące, że nikt nie zna mnie prawdziwej... mojej wrażliwej strony.
Eh życie... : (
Chcę już koniec roku szkolnego. Nie mam ochoty patrzeć na te chamskie gęby.
Gdybym miała wybierać wolałabym siedzieć na skurwiałej łące niż z tymi baranami w klasie.
Jestem wredna, ale naprawdę Ci ludzie są jebnięci.
Albo to ja nie pasuję...
Chyba potrzebuję pomocy, już nie daje rady normalnie żyć...