O matko, jak mnie tu dawno nie było.
Jak się cieszę że w końcu mogę tu wrócić.
Nie było mnie długo, strasznie długo. Ale niestety miałam powód, na szczęście już jest dobrze.
Wracam i już będę tutaj aż do osiągnięcia celu.
I choć nie przytyłam przez ten czas kiedy mnie nie było, źle mi z tym, że nie schudłam.
Dlatego zaczynam od nowa.
Nie wiem ile ważę na dzień dzisiejszy.
Wiem jedno, do połowy października muszę dać z siebie wszystko.
Jadę na zlot, który jest dla mnie bardzo ważny i chcę wyglądać na nim jak najlepiej.
Dlatego chcę schudnąć jakieś 5 kg.
Wiem, że to możliwe.
Trzeba tylko działać.
Szkoła. Zaczęło się. Klasa maturalna.
Nauka, nauka, nauka <- tak właśnie będzie wyglądał ten rok.
Nie ma mowy o flekowaniu.
Jak na razie 100% frekwencji.
No, ale nie ma się co dziwić, to dopiero początek.
W tym tygodniu:
Sprawdzian z matematyki.
Sprawdzian z historii ((168 stron w podręczniku)
Sprawdzian z polskiego.
Lektura na polski.
Mam zamiar napisać te sprawdziany na 5.
W dzienniku na dzień dzisiejszy zero ocen.
Jedynie plus z polaka za aktywność.
W tym roku mam zamiar zaszaleć (hahhaa Boże, jak to brzmi XDDD) z plusami!
Za 6 plusów ocena 6 do dziennika z wagą 0,3. Opłaca się czasem odezwać na lekcji.
Dieta, nie wiem za jaką się wziąć. Niby ABC Diet mi sie podoba, ale jest ciężka.
A ja muszę mieć siłę na naukę. Nie mogę przesadzać.
Dlatego może 600-700 kcal dziennie. Tak chyba będzie najlepiej.