Dziewczyny !
Postanowiłam napisać tę notkę, bo obawiam się o niektóre z Was !
Nie popadajmy w paranoje. Nasza dieta nie ma polegać na głodowaniu, robieniu sobie wyrzutów i katowaniu się małymi ilościami kcal. Pamiętajcie, że jesteście ludźmi, którzy potrzebują też czasami czekolady, spaghetti czy coca-coli. Tak po prostu już jesteśmy skonstruowani. Nie katujcie się 700 kcal dziennie, bo zrobicie sobie krzywdę, zamiast poprawić swoją sylwetkę.
Swoją przygodę zaczęłam we wakacje, przed 3 gimnazjum. Obecnie jestem w 3 kl. technikum. Ważyłam ponad 100kg.. Wiele razy podchodziłam do odchudzania, ale kończyło się to chipsami.. Zabawne, ale prawdziwe. Po prostu nie potrafiłam wytrzymać tego głodu. Z drugiej strony miałam dosyć słuchania ' grubas ' itp. słów, które bardzo mnie raniły. W sierpniu tamtych wakacji byłam w sanatorium, ale przed nim udało mi się zrzucić ponad 10 kg.. I tak leciało w dół. Moja najniższa waga to 60 z groszami. Dosyć długo widniało na mej wadze 62kg. Pamiętam okres, w którym co weekend widziałam się ze swoim byłym i zajadałam różnymi pysznościami, jednakże udawało mi się utrzymać te piękne 62kg.. We wakacje przed pójściem do szkoły średniej, zmarł mój tata.. Załamałam się, to chyba oczywiste. Jasne, zajadałam to, ale.. nie chciałam dopuścić do tego, by wszystko, na co tak ciężko pracowałam, poszło się je*ać. W pewnym momencie, nawet nie wiem, w którym zaczęłam tyć.. 64kg.. i coraz więcej. Przestałam się ważyć. Przestałam kontrolować swoją wagę.. Gdy stanęłam kilka miesięcy temu na wagę i ujrzałam 79kg, załamałam się.. Przecież widziałam się w lustrze, widziałam, że ubrania są za małe, ale.. moja silna wola uciekła. Tak po prostu. Gdy w moim życiu dzieje się źle, chce mi się jeść. To mnie pociesza.. Jednakże wiem, że to nie jest wyjście.. Dużo w życiu przeszłam, dlatego jestem coraz silniejsza. Zwalczam właśnie efekt jojo.. Zgubiłam już 13kg.. Czy gdybym ważyła 60 kg, odchudzałabym się do 50kg? NIE ! Dziewczyny, tak wiele z Was wygląda świetnie, niestety, nie akceptujecie się.. Dlaczego? Naoglądacie się wyspotowanych ciał i chcecie być takie, jak one, katując się, wymiotując.. Po czym wpadacie w szał jedzenia i bez opamiętania zajadacie się różnymi okropnościami.. Czy nie lepiej zdrowo się odżywiać i pozwalać sobie na małe co nie co, co jakiś czas? Zjadłam dziś na obiad drożdżówkę, to nagroda za kolejny kg w dół. Żałuję? Nie. Świadomie sobie na nią pozwoliłam. Wiem też, że zasłużyłam. Mam się katować, skoro tak bardzo mam na coś ochotę? Czy to zbrodnia, zjeść raz w tygodniu drożdżówkę, czy chipsy? Nie! Wiem z doświadczenia, że nie zaszkodzi to mojej sylwetce. Wierzę również w to, że Twojej też nie! Myślicie, że jak zaczynałam swoją przygodę, to nie podjadałam? Oczywiście, że tak. Potrafiłam o godzinie 24 zjeść drugą kolację [były wakacje, siedziało się dłużej]. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, ale to tak naprawdę my same robimy sobie na przekór. Odnajdżcie w sobie siłę, która pozwoli Wam dojść do celu, ale nie zaniedbując przy tym zdrowia i własnej psychiki, bo wiem, że mocno to oddziałowuje na nasz mózg.
I pamiętajcie.. jeśli ktoś, kiedykolwiek powie Wam, zasugeruje, że nie wyglądacie dobrze, choć Wy macie odmienne zdanie, nie przejmujcie się tym. Żyjecie dla siebie. To Wam ma być dobrze ze samym sobą.
Dziękuję osobom, które to przeczytały i wyciągnęły jakieś wnioski.
Buziaki ;-*
Zapomniałam poruszyć jednej kwestii, ale może innym razem..