Nie przypominam na tym zdjęciu siebie, nieprawdaż?
Podsumowywanie "dziecięcego życia" w wieku zaledwie osiemnastu lat to zdecydowanie zbyt górnolotne posunięcie, tworzenie dorosłego obrazu własnej osoby w momencie domniemanego osiągnięcia dojrzałości emocjonalnej. Nie zmienia to faktu, iż dzień znamiennych urodzin to nie powód do wymuszonej zmiany postrzegania świata. Perspektywa, przez pryzmat której oceniamy wydarzenia nas dotykające, odmienia się wraz z doświadczeniami przychodzącymi w różnym wieku. Kreowanie siebie na "dorosłego" nie czyni człowieka bardziej godnym szacunku, ponieważ to jedynie poza. Do osiągnięcia dojrzałości potrzeba czasu, zmieniające się liczby w metryce to tylko kolejne z zastosowań matematyki (na całe nieszczęście).
Od osiemnastego maja w moim życiu nic się nie zmieniło, pomijając to, iż dostałam butelkę czerwonego wina w ramach jednego z prezentów. Może kiedyś uda mi się wyrobić zdanie na temat tego alkoholu, jak na razie moim wyborem pozostają piwa świata.
Wczoraj natomiast, na rodzinnym ranczu, złożonym z dwóch działek, odbyła się bardzo przyjemna uroczystość, w trakcie której montowałam grill (jestem inżynierem!), prawie spadłam ze szczecińskiego Cirith Ungol, co mogłoby skończyć się wyjątkowo tragicznie (przeżyłam wyłącznie dzięki powolnemu, niedorozwiniętemu instynktowi samozachowawczemu), jak również uratowałam okulary słoneczne przed spędzeniem pięciuset lat powolnego rozkładu wśród półmetrowych pokrzyw, odważnie wyławiając je spomiędzy parzących roślin dłonią starannie owiniętą naciągniętym rękawem groszkowej bluzy. Nie zapominam też o mojej nowej, cudownej lustrzance i obiektywach, których nie umiem wymieniać.
Było wspaniale, a będzie jeszcze lepiej.
You're so far down, but you will survive it somehow because life starts now.