Weronika i Michelle w trakcie jednego ze styczniowych koncertów Unuseless.
Wyczekiwane od dawna, majowe wolne upłynęło w zastraszająco szybkim tempie, jakby ktoś złośliwy przyspieszył nadejście końca słodkiego leniuchowania o conajmniej dwa dni. Kolejny ze smutnych powrotów do szarej rzeczywistości nie rysuje się w optymistycznych barwach. Pedagodzy wreszcie będą mieli możliwość wprowadzić swoje plany w życie i urzeczywistnić składane od początku roku szkolnego deklaracje dotyczące poświęcania najwięcej uwagi klasom drugim. Tak, zdecydowanie nie mogę się doczekać sobotnich lekcji matematyki czy pięciu godzin języka angielskiego tygodniowo. Pozostaje mi niecierpliwe wyczekiwanie przyszłej soboty, a następnie Bożego Ciała.
Myślę, iż gdyby bogowie greccy nakazali Herkulesowi, miast oczyszczenia stajni Augiasza, zaprowadzić porządek w mojej głowie, heros nie podołałby temu zadaniu. Skoro nawet litr Lecha, wypity przeze mnie w dniu wczorajszym, nie zdołał ukoić na dłużej skołatanych myśli, syn Zeusa, stając z moimi kłopotami w szrankach, byłby z góry skazany na sromotną klęskę. Nie mogę jednak powiedzieć, że nie zdarza mi się myśleć o przyziemnych sprawach, takich jak wieczne bycie niewyspaną lub problemy z przyjaciółmi (czy też raczej ich brakiem). Wypalenie. Tak zwykło się nazywać podobny stan, nieprawdaż?
Tears on the mausoleum floor, blood stains the Colosseum doors.