Całkowicie przypadkowe ujęcie z Przeglądu Artystów Szkolnych (który powinien w skrócie być obdarzony dwoma dodatkowymi literami "N", oznaczającymi "Niesamowicie Nudny", i dopiero ta nazwa oddawałaby w pełni charakter przedsięwzięcia, traktowanego przez dyrekcję jako antidotum na masowe ucieczki z lekcji, powodowane tradycją Dnia Wagarowicza). Widzę w nim jednak nutę energii, optymizmu, słońca... Nutę wyczekiwanej wiosny.
Nadchodzące trzy dni wypełnione po brzegi lekcjami najchętniej spędziłabym w domu. Niestety, wizja wtorkowej pobudki przed szóstą, przebywania w szkole od siódmej do szesnastej i trzy sprawdziany nie powodują wytwarzania endorfin. Tym bardziej, że czekają mnie dwa sprawdziany z geografii, obydwa o tym samym temacie "przewodnim", którym jest przemysł. Okazało się jednak, iż sektor drugi hiszpańskiej gospodarki jest całkowicie odmienny od tego, co opisują Polacy w podręcznikach na temat przemysłu Europy Zachodniej, a nauka konkretnego działu w jednym języku nie gwarantuje sukcesu w trakcie pisania sprawdzianu w drugim.
Chyba znów zwracam się w stronę izolacji i samotności. Piątkowy dzień stał się przyjemny dopiero po osiemnastej, kiedy zawładnęłyśmy sceną w Akademickim Centrum Kształcenia Językowego. Podnoszącą na duchu okazała się być scena walki książąt w zamku, kiedy to żadna z nas nie mogła powstrzymać śmiechu, ale dopiero miłosne wyznania Carlosa pod moim adresem uświadomiły mi, iż może jestem warta więcej, niż sama uważam.
I raise my flag, I don my clothes, it's a revolution, I suppose