I miała być wiosna, a za oknem deszczowa jesień.
Woda zalewa mi moje ulubione alejki nad Wisłą.
Tygodniowa choroba powoli mnie już opuszcza i całe szczęście.
Bo mam jej dość.
Muszę wziąć się trochę za siebie.
Sesja się zbliża, znowu nie będę mogła z niczym zdążyć.
Ale u mnie to już normalne.
Zawsze czasu na wszystko brakuje, a ja bezsensownie trwonię go w swojej głowie.
A przecież "Tempus non penis, non stabit"- Czas nie penis, nie stanie (uwielbiam facebook'a za takie cytaty :D )
"Na pokład nasz
zabierzemy zwierząt parę,
niech będzie kot,
jakaś kura czy kanarek
i znowu "start"
nastawiony znów zegarek..."